Wykorzystałam MIESZANKĘ DO WYPIEKU CHLEBA ŻYTNIEGO POLSKIE MŁYNY. Skład mieszanki (wg opisu producenta): mąka żytnia (60,5 %), mąka pszenna (25,9 %), gluten pszenny, suszony zakwas żytni, mąka ze słodu jęczmiennego, sól, emulgator: lecytyny (z rzepaku), środek do przetwarzania mąki: kwas askorbinowy.
Normalnie chleb to tylko mąka, sól, zakwas, ewentualnie drożdże i woda. Taki skład jest najzdrowszy i zupełnie wystarczający. Największą zaletą gotowych mieszanek jest gwarantowany sukces. To pieczenie każdemu musi się udać. I każdy powinien być zadowolony z efektów. Jeśli tak, to jakieś wspomaganie pieczenia jest konieczne. Między innymi po to są w mieszankach różne dodatki. Poniższe informacje znalazłam w Internecie.
Suszony zakwas łatwo przechować i dozować, do wypieku potrzeba go niewiele. Dzięki niemu smak, zapach i konsystencja miękiszu przypominają tradycyjny chleb. W parze z zakwasem suchym należy użyć również drożdży, bez nich ciasto nie wyrośnie przed pieczeniem.
Gluten pszenny służy do poprawy i stabilizacji jakości mąki, szczególnie pochodzącej ze zbóż gorszej jakości. Dzięki niemu o około 10-15 % wzrasta wodochłonność, co powoduje większą wydajność ciasta i pieczywa, jest go po prostu więcej.
Kwas askorbinowy jest stosowany do wzmacniania ciasta, ma korzystny wpływ na objętość, strukturę miękiszu i miękkość chleba. Dzięki niemu bochenek rośnie, co daje złudne wrażenie objętości. Można go dodawać także jako uzupełnienie witaminy C utraconej w procesie przetwarzania na przykład mąki.
Lecytyny pozyskuje się z oleju sojowego, słonecznikowego, rzepakowego. W przemyśle spożywczym i kosmetycznym lecytyny stabilizują emulsje oraz poprawiają konsystencję produktów. Lecytyna rzepakowa zawiera głównie kwasy omega-3. W produktach piekarniczych poprawia właściwości ciasta, zapewnia na dłużej świeżość i wilgotność. Unikać lecytyn powinny osoby ze stwierdzonymi zaburzeniami krzepliwości krwi i stosujące leki przeciwzakrzepowe. Zakładam, że producent mieszanki wie to wszystko i nikomu nic nie grozi po zjedzeniu chleba.
Mąka ze słodu jęczmiennego daje słodki smak, zapewnia odpowiednią konsystencję i strukturę wypieku. Zawiera enzymy pomagające w procesie fermentacji, ciasto lepiej wyrasta.
A teraz o wykonaniu chleba żytniego. Postępowałam podobnie jak poprzednio, według opisu na opakowaniu. Użyłam ręczny mikser z założonymi hakami. Dodałam o pół łyżeczki wody więcej, składniki lepiej się połączyły. Po dwudziestu minutach ciasto nabrało lekkiej puszystości, bez problemu wyjęłam je z miski. Dla pewności przed dalszym zagniataniem posmarowałam odrobinę blat olejem. Foremkę wzięłam większą, bo wskazana w instrukcji wykonania okazała się za mała. To ciasto również rosło bardzo szybko, już po 40 minutach przełożyłam je do nagrzanego piekarnika. Nie czekałam dłużej, gdyż zwiększyło objętość więcej niż dwukrotnie, a przerośnięte nadmiernie też nie powinno być. Ustawiłam temperaturę niższą niż poprzednio, tylko 200° C, grzanie góra - dół. Pod rusztem z foremką wstawiłam szklany pojemnik z ciepłą wodą. Chleb piekł się 60 minut.
Ciasto za każdym razem rośnie do góry jak szalone. Wystarczy zostawić je w spokoju w jakimś ciepłym miejscu. Niższa temperatura pieczenia okazała się korzystniejsza. Po upieczeniu znów posmarowałam wierzch gorącego bochenka wodą, by uzyskać lekki połysk. Nie jest to konieczne, ale chleb jest ładniejszy. Bochenek ważył 756 g, był bardzo lekki. Skórka była chrupiąca, ale nie twarda. Miękisz ma ten sam kolor co chleb baltonowski pszenno – żytni. Jest napuszony, ma dobrą strukturę, nie rozpada się. Pod naciskiem noża ugina się silnie, jest sprężysty. Chleb nam smakował bardziej niż poprzedni. Niestety, po dwóch czy trzech dniach miękisz chleba stracił wilgotność, stał się szorstki. Trzeba więc te "mieszankowe" chleby jeść póki są świeżo upieczone, najdalej następnego dnia.
Widziałam w sklepie inne mieszanki tego samego producenta, między innymi z pestkami dyni. Nie wiem czy pestki sypie się na powierzchnię bochenka, czy będą w środku ciasta. Nie sprawdziłam tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz