Dlaczego tyjemy

W moim przypadku stwierdzenie, iż aby schudnąć – wystarczy mniej jeść, a więcej się ruszać – nie sprawdzało się. Wydawało się, że jestem jakaś nietypowa, a moja tkanka tłuszczowa należy do wyjątkowo opornych. I wtedy przeczytałam tę książkę - Gary Taubes „Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym radzić?”. Wiele wcześniejszych obserwacji zaczęło się układać w sensowną całość. Autor w przystępny sposób przybliża czytelnikowi zawiłości funkcjonowania ludzkiego organizmu. Poniżej zamieszczam obszerne wypisy, wynotowałam najistotniejsze fakty.

Autor stwierdza, iż teoria braku równowagi w bilansie kalorycznym jest nonsensem. Nie tyjemy dlatego, że jemy za dużo, albo że ruszamy się za mało. Jest dokładnie odwrotnie – jemy więcej i mało się ruszamy, ponieważ tyjemy. Obżarstwo i lenistwo są skutkiem tycia. Nie jest także nasza winą, że nie możemy schudnąć. Tyjąc mamy większe zapotrzebowanie kaloryczne, a w efekcie także wilczy apetyt. Jeśli go nie zaspokoimy, to zmniejszamy swoją aktywność, by wydatkować mniej energii. Nie tyjemy dlatego, że metabolizm zwalnia, metabolizm zwalnia ponieważ tyjemy. 

Dowiedziono naukowo, iż rozrost tkanki tłuszczowej regulowany jest przez hormony i enzymy. Hormonem determinującym, ile tłuszczu gromadzi nasz organizm, jest insulina. Gdy rośnie poziom insuliny – narasta tkanka tłuszczowa. Z powodu działania insuliny tyjemy. Poziom insuliny w naszym organizmie zależy od spożywanych węglowodanów. Tyjemy nie dlatego, że się przejadamy, ale ponieważ zjadamy węglowodany. To węglowodany sprawiają, że czujemy się bardziej głodni i nie chce nam się ruszać. Nie wszyscy tyją jedząc węglowodany, ale gdy ktoś tyje – winne są tylko one. Im mniej ich zjadamy, tym jesteśmy szczuplejsi. 

Otyłość jest też bardzo często formą niedożywienia. Niedojadanie nie likwiduje otyłości. Głodzenie się nie powoduje, że spalamy tłuszcz. Także ćwiczenia fizyczne nie pomagają schudnąć, ani utrzymać wagi. Na całym świecie ludzie są coraz bardziej aktywni fizycznie, a jednak narasta epidemia otyłości. 

Gromadzenie tkanki tłuszczowej podlega perfekcyjnej regulacji. Zdrowy organizm bardzo się stara, żeby utrzymać w tkance tłuszczowej określoną ilość tłuszczu – nie za dużo, nie za mało. Tłuszcz jest wykorzystywany, by zapewnić systematyczny dopływ paliwa do komórek. Jeśli ktoś tyje, to dlatego, że ten mechanizm się rozregulował. Niektórzy ludzie mają ciała z zapałem gromadzące tłuszcz. Tyją łatwiej. Inni są szczupli, nawet gdy bardzo się starają przytyć. Ludzie szczupli są genetycznie zaprogramowani na szczupłość. Nie utyją jedząc więcej, będą też nastawieni na ciągłe wydatkowanie energii. 

W naszych organizmach tłuszcz krąży nieustannie i się odkłada, bez względu na stan naszego odżywienia. Insulina i różne enzymy, na które ona wpływa, decydują, ile jakich składników odżywczych zostanie wysłanych do których tkanek, ile ulegnie spaleniu, ile zostanie zmagazynowanych, i jak to się zmieni w miarę potrzeby i upływu czasu. 

Autor mówi, iż świetnymi wskaźnikami, ile jemy węglowodanów są trójglicerydy i HDL – dobry cholesterol. Należy zapamiętać: niski HDL i wysoki poziom trójglicerydów to pewnik, iż węglowodanów jemy zdecydowanie za dużo. I że natychmiast trzeba coś z tym robić. W przypadku kobiet poziom HDL jest także znaczącym wskaźnikiem w przewidywaniu zawału serca. Im więcej mamy HDL, tym lepiej. 

Cukier w każdej postaci wprowadza chaos we wszystkich komórkach naszego organizmu. Rośnie poziom insuliny, zaczynamy tyć, rozwijają się inne zaburzenia. Nerki reagują tak, jak byśmy bez przerwy jedli duże ilości soli. Podnoszą ciśnienie krwi, osłabione jest wydzielanie kwasu moczowego, którego wysoki poziom może być sygnałem wystąpienia dny moczanowej, czyli podagry. Wszystkie te problemy wywołują węglowodany. 

Możemy przerwać to błędne koło, możemy kontrolować insulinę, choć zdarzają się przypadki trudne, uwarunkowane genetycznie. Starych szkód może się też nie dać cofnąć. Trzeba jednak spróbować. Co zrobić? Unikać tuczących węglowodanów – oczyszczonych zbóż, produktów skrobiowych i cukrów. Ostrożnie z owocami - komuś może szkodzić nawet jedno jabłko dziennie. Należy obserwować, co się dzieje po konkretnych produktach. W książce znajdziemy także wskazówkę ile jeść białek i tłuszczów. Obżarstwo i tu nie jest zalecane, lecz głód nikomu nie grozi. 

Drugą ważną sugestią jest wyeliminowanie z diety nabiału. Nie do końca wiem, co o tym sądzić. Zawsze jadłam nabiału mało, może chciałabym trochę go zostawić. Węglowodany - jeszcze nie sprawdziłam, czy w moim przypadku wystarczy je maksymalnie ograniczyć, czy jednak powinnam zmierzać do ich całkowitego wyeliminowania z diety. Wiem już, że owoce, chleb, to dla mnie produkty wrażliwe. Ale wiem także, że jedząc chleb, ziemniaki, brązowy ryż i razowy makaron schudłam na zbilansowanej diecie. 




Źródło 
Gary Taubes: Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić. Wydawnictwo Literackie, 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz