Wierszowanie

Warto


W życiu nie wszystko przebiega po naszej myśli.
Narzekamy na pecha, czyjąś złą wolę, niewdzięczność bliskich.
Można psioczyć, wylewać jad, ale po co?
Co to zmieni?

Co z tego, że z kimś wyrównasz rachunki?
Możesz przez wszystkie dni roku być najlepszym,
ale jeśli choć raz zrobisz coś nie tak,
w oczach drugiego jesteś stracony…

Warto czasem odpuścić,
by w ten jeden jedyny dzień
nie skrzywdzić kogoś w gniewie nieopatrznie.
Warto odpuścić, by jednoczyć, a nie dzielić.

09.01.2023 r.

Listopadowy dzień

Listopadowy dzień  
Pełen zadumy i refleksji  
Na rozświetlonych cmentarzach  
Żywi i umarli znów razem  

Przy grobach bliskich ktoś  
Przystanie, znicz zapali, świeczkę  
I modlitwę cichą zmówi  
Za dusze tych, którzy odeszli  

Spotkają się krewni  
Dawno niewidziani, nieznani  
Wspomnieniami się podzielą  
Łączącymi całą rodzinę   

Ja poszłabym w góry   
By myśli były bliżej nieba  
Pogadałabym z górską ciszą   
O tych, których już przy nas nie ma  

02.11.2023 r.


Wieszczy wrzesień, że już jesień

Wieszczy wrzesień, że już jesień
Letni skwar odchodzi w chłodzie
Pierwsze sztormy, mgły, ulewy
Schyłek lata bliżej co dzień

Już wilgocią pachnie ziemia
Wieczorami, w zimne noce
Liście złocą się na drzewach
Złote pysznią się nawłocie

Późne lato, babie lato
Nić pajęcza drży na wietrze
Na skąpanych w słońcu szczytach
Chłodne grzeje się powietrze

I rozlewa się wokoło
żaru lata wspomnieniami
Ścieżką skrada się polecie
Jesień stoi tuż za drzwiami


31.08.2023 r.

Przyspieszył zegar

Przyspieszył zegar.
Czuję na plecach
oddech pędzącego czasu.
Nie zdajemy sobie sprawy,
jak bardzo jest późno.
Później, niż się nam zdaje.
Jak mało mamy czasu
na spotkanie,
uścisk dłoni,
przytulenie,
życzliwe słowo,
szczerą rozmowę,
wybaczenie,

powiedzenie, że się kogoś kocha
lub ot tak, na spotkanie przy piwie.
W życiu nic się dwa razy nie zdarza.
Może już nie być okazji,
by się zachować przyzwoicie,
załatwić ważne i całkiem zwyczajne sprawy.
Warto wykorzystać każdą daną nam chwilę,
bo chwil przeszłych nie da się przeżyć w przyszłości,
ani od nowa, ani lepiej.


21.05.2023 r.

Stella Venus

Wierna towarzyszka Słońca 
Jej blask przywodzi na myśl UFO 
Zawieszony nad zachodnim horyzontem 
Niemal na wyciągnięcie ręki 
Świetlny punkt
Chciałabym dotknąć palcami 
Tej migotliwej jasności 
U schyłku dnia zachwyca rozświetlona 
Gwiazda Wieczorna 
A za czas jakiś 
Po wschodniej stronie nieba 
Nadejdzie świtem równie piękna 
Jutrzenka 
Gwiazda Poranna
Stella Venus

15.05.2023 r.

Anioł Stróż

Anioł Stróż ze starego obrazu 
Niezmiennie budził mój zachwyt
Z dziecięcą ufnością wierzyłam
Że zawsze będzie przy mnie stał
Będzie mi pomagał i strzegł
Ochroni mnie przed wszelkim złem

Ale anioł zajęty był sprawami świata
Zamkniętego w złotej ramie
I jeśli nawet zerknął czasem
Poza granicę płótna złotą
Czy pieczę miał nade mną
Nie wiem

W codziennym życiu znajdowałam
Radości, pocieszenie
Czasem me prośby się spełniły
Jakieś spełniło się życzenie
Może niebiański mój opiekun
Wziął mnie za rękę w trudnej chwili
Coś szepnął cicho
Szturchnął nagle
Dyskretne na mnie miał baczenie

Kto wie jak z tym aniołem było
Jak jest i dalej jak tam będzie
Jeśli nie baśń to, Anioł Boży
Niech  mnie prowadzi w życiu wszędzie

13-17.06.2021 r.

Sentymentalne pamiątki


Sentymentalne pamiątki mojej mamy
Zakurzone czekały na lepsze czasy
Nikt nie zwracał na nie uwagi
Nie toczyły się na ich temat rozmowy
Nikt nic o nich nie wiedział


Sentymentalne pamiątki mojej mamy
Nieśpiesznie otwarły się przede mną
Jak tajemniczy ogród odnaleziony po dekadach
Na pożółkłym papierze wyblakłe dedykacje
Były jak klucz do przeszłości nieznanej

Sentymentalne pamiątki mojej mamy
Jak ocalone od zatarcia tropy 
Poprowadziły mnie do dni dawno minionych
Lepiej wiem teraz kim jestem
Uświadomiona tożsamość określa azymuty

22.05.2021 r. 


Ślad istnienia

Zostaną chociaż wiersze
Słów kilka
Myśli parę
Mały znak odciśnięty na drodze życia
Bo trzeba po sobie coś zostawić
Jakikolwiek ślad istnienia
By był jak nić łącząca przeszłość
Z czyimś tu i teraz

15.05.2021 r.


Testament 2

Przepraszam
Jedno słowo, a znaczy tak wiele
Samotna perła pośród słów bez znaczenia
Wyciągnięta na zgodę ręka
Gest z drugiego brzegu
Niech tak zostanie
Niech nic nie mąci ciszy

07.02.2021 r. 

Testament 1

Byłam dla was surowa
Chyba na złe wam to nie wyszło
Przywołuję znane spojrzenie
Minę
I ton głosu
I znów
Jak tyle razy
Wszechogarniająca bezradność
Wypełnia pokiereszowaną duszę

03.02.2021 – 04.02.2021 r.


Zamiast  pożegnania

Bezgranicznie samotna
Bez bliskich trzymających za rękę
Głaszczących dłoń
Bez słów otuchy
Bez pomocy
Bez pożegnania
Wśród postaci w kosmicznych kombinezonach
Bezimiennych i bez twarzy
Śmierć covidowa
Tylko święty Anioł Boży
Co strzegł Cię na wszystkich drogach
Dał Twej duszy spokój i radość
Usunął wszelki smutek
Poprowadził Cię do 
życia wiecznego 
Żegnaj, Mamo

31.12.2020 - 07.02.2021 r. 

Niczego nie da się już zmienić

Nie padną więcej żadne słowa

Nic nie ucieszy, nie zasmuci
Z życiem los wszelkie zerwał więzi 
Wczoraj już nigdy nie powróci

Niczego nie da się już zmienić
Nie zagram lepiej swojej roli
Odczuwam spokój, mimo wszystko
Cisza splątane myśli koi

Niech pozostanie dobra pamięć
Bez niedomówień, żalu, złości
Trzeba żyć dalej, tu i teraz
Myśląc o sobie, o przyszłości


31.12.2020 - 07.02.2021 r. 

Ostatnie tchnienia lata

Lubię ten czas polecia -
skwarny dzień wśród chłodu i deszczu,
szepty żółknących traw i liści,
omszały oddech lasu,
kosze nabrzmiałe od grzybów,
pobłyskiwania nitek babiego lata
rozwieszonych niczym serwetki pomiędzy drzewa,
delikatne muśnięcia ciepłego wiatru,
chłód strumienia okalającego zagajnik... 
Jak ostatnie tchnienia lata.
Albo nieoczywisty początek jesieni. 


09.10.2020 r.

Ostatni powiew lata

Ostatni powiew lata,
jak ciepły dotyk dłoni.
Październik, a tu jeszcze
promienie słońca w toni
stawu skrytego gdzieś w lesie. 
To już jesień, już jesień … 

26.10.2019 r.

Samotność we dwoje

W związku pięknie jest się mądrze różnić
My różnimy się codziennie
Nie umiemy, nie mamy ochoty
wsłuchiwać się w siebie wzajemnie

I bolesna, raniąca samotność
Nas dotyka w kłótniach, w ciszy
Trochę jest nam wygodnie ze sobą
Dawna bliskość już się nie liczy

Zimna grzeczność, plan zadań codziennych
Iluzja, że dom jest domem
Urządziliśmy wszystko, brakuje
Spontanicznych radości, wspomnień

Chociaż razem, samotni we dwoje
I z dniem każdym bardziej jeszcze sami.
Obojętność się wkrada w rozmowy
Za dnia obcy i obcy nocami.

20.10.2019 r.
Inspiracja: kobieta.onet.pl – wywiad Joanny Olekszyk z psycholog Katarzyną Miller o samotności we dwoje (Samotność w związku – temat smutny i powszechny).

Jeszcze chociaż trochę

Jeszcze chociaż trochę wrześniowego lata, 
słońca odrobinę, wiatru co zaplata 
włosy w dwa warkocze lawendą pachnące 
i ziół miodnych jeszcze na pobliskiej łące. 

Jeszcze niech się nocą w gwiazdy stroi wrzesień
zanim z pluchą przyjdzie szara, bura jesień.
Wczesnym rankiem jeszcze w borze grzybobranie,
na leśne przysmaki wielkie polowanie.

16.09.2019 r.

Kos

Obudził mnie ptaszek,
blisko głośno śpiewał,
jak flecista głosik on miał.
Płynęła zza okna
kosowa muzyka,
kos na brzozie popis nam dał.


Pogwizdywał długo,
wił gniazdeczko  małe,
śród gałązek, listowia je skrył.
Wokalista mały
cały dzień mnie cieszył,
skwer pod oknem muzyką żył. 

19.06.2018 r.

Winorośl

Przez winorośl słońca blask przeziera złociście

Jak cekiny w słońcu lśnią rozświetlone liście

Wiatr jesienny, ciepły wiatr listowiem kołysze
Drży calutki wina szal, rozdzwoniło ciszę

Na skrzypeczkach wietrzyk gra, kołysanki nuci
Tak wesoły, ciepły dzień nikogo nie smuci

Dwie bogatki, może trzy, w krawatkach na brzuszkach
Wciąż się kręcą tu i tam na króciutkich nóżkach

03.10.2017 r. 

Mewa 2

Ze złamanym skrzydełkiem
szła po plaży mewa.
Próbowała polecieć,
poszybować do nieba,
ale skrzydło bezwładne
tylko wlokła za sobą.
Jak jej pomóc?
Kto powie?
Poszłam swoją drogą…  

Krynica Morska, sierpień 2011 r.

Znów pobiegłam tam z rana,  
ptak już zniknął z plaży.  
Próbowałam go szukać,  
odwlec nieco bieg zdarzeń, 
ale mewy los pewnie 
dość na koniec żałosny.  
Lis się skradał,   
widziałam.  
Smuci wyrok tak prosty…  

22.09.2017 r. 

Jesień już puka do mych okien

Jesień już puka do mych okien,
codziennie deszczem szyby płaczą.
Pożółkłe drzewa tu i ówdzie
kroki jesieni liśćmi znaczą.

Ech, lato, lato niecierpliwe,
dokąd wybierasz się tak wcześnie?
Coraz cię mniej dziś w ptasich śpiewach,
zbyt rzadko cieszysz złotym wrześniem.

W ostatnich, ciepłych blaskach słońca
pod rękę jesień z latem chodzi.
Szarość się wkrada w błękit nieba,
wkrótce jesiennie się ochłodzi.


21.09.2017 r.


Jeszcze lato nas  zaskoczy

Jeszcze lato nas zaskoczy 
Jeszcze letnią wróci burzą  
Jeszcze noce rozgwieżdżone 
Ciepłe dni na długo wróżą 

Jeszcze słońce rozpromieni 
Jezior toń, nadmorskie plaże 
Jeszcze z latem ruszę w drogę 
Z głową pełną śmiałych marzeń 

A gdy tęczę wielobarwną
Rzuci lato między góry
Kolorowym szlakiem pójdę
Przez Beskidy aż po chmury

24.08.2017 r.

Lubię lato

Lubię lato, bo latem
z wpiętym we włosy kwiatem,
z marzeniami w plecaku wędruję.
Wciąż przed siebie, do słońca,
bezdrożami bez końca,
ile sił, póki trudów nie czuję.

Siano pachnie i zboże,
szanty śpiewa mi morze,
wiatru szukam wśród trzcin nad jeziorem.
Ścieżka wiedzie mnie w góry,
przez kosówkę, przez chmury,
gwiazdy liczę przy watrze wieczorem.


31.07.2017 r.

Lato pachnące

Lato pachnie lasem -
sosnami,
świerkami,
grzybami,
paprociami,
starą, drewnianą kapliczką „Magdalenką”,
co się cudownie
uratowała z pożogi
w środku kniei.

I słońcem lato pachnie,
i ciepłym wiatrem,
co szyszki toczy powoli
na wyludnionych duktach,
burzy włosy
spływające spod kasku,
gwiżdże w rowerowych szprychach,
a po chwili
wspina się po kratownicy
obserwacyjnej wieży.

Lubię to lato pachnące,
urwisowate, niesforne,
tańczące z motylami
i kuszące dróżkami
to tu, to tam.
Gdzie nawet cisza
drżącym szeptem
zdradza sekrety
wielkich kamieni
rozrzuconych przy ścieżkach.

31.07.2017 r.


O lecie


Pobielałe w słońcu kosmyki włosów
niesfornie zerkają spod kapelusza.
Pachną ziołami, sianem,
morską bryzą
i wiatrem, co po górach hulał.

Na trzcinie ważka zastygła w kołysaniu
i tylko migocząca niebieskość
zdradza oczom jej obecność.
Dobrze mi będzie z ważką w warkoczu
i wiankiem z polnych kwiatów na szyi.

Lubię te roześmiane dni lata - 
rozmarzone, wciąż zakochane,
zapatrzone w słońce i w gwiazdy,
pełne przygód i wrażeń,
od samego świtu aż do zachodu słońca.  

29.07.2017 r.

Kwiecień plecień 


Kwiecień plecień, bo przeplata

trochę zimy, trochę lata.
Od wieczora sypie śniegiem,
świat pod sinym skrył się niebem.
Za kurtyną śnieżnych płatków
nikną barwy trawy, kwiatków.
Wiosna niezbyt jeszcze skora,
na cieplejsze dni nie pora. 

kwiecień 2017 r.

Tęcza nad łąką

Pada, pada deszcz.
W trawie moknie jeż.
Nawet mewy białe
przemoknięte całe.
Dziobią źdźbła zielone
pod bezlistnym klonem.
Zaświeciło słonko,
tęcza znów nad łąką!

UK, luty 2017 r.

Zimowy obrazek 

Zawieja stuka w tafle szyb, 
gniewnie płatkami rzuca śniegu. 
I w szparach świszczy, szarpie drzwi, 
czupryny w sadzie plącze drzewom.  

Zamieć śnieżycą pod nasz próg

puch biały kładzie jak pierzynę. 
W zimowy sen zapada dom, 
zdrzemnął się kot przy piecu chwilę. 

W śniegowych czapach cała wieś,

smugą się dym z kominów snuje.
Zając w przydrożnej zaspie śpi.
Dobrze się skrył, mrozu nie czuje. 

08.01.2017 r.

Pada śnieg, wieje wiatr

Pada śnieg, wieje wiatr, 
przyszła wreszcie zima. 
W biały czas biały świat, 
mróz nas w szachu trzyma. 

Szczypie w twarz, uszy, nos,
lodem skuł staw w lesie.
Skrzypi śnieg, cichy chrzęst
spod butów się niesie. 

Kulig mknie poprzez las,
skrzą się płatki śniegu.
Dzyń dzyń dzyń, dzyń dzyń dzyń
dzwonią dzwonki w biegu.

30.12.2016 r. 

Trzeba chodzić w góry


Trzeba chodzić w góry.

Teraz, póki jest dość sił na spełnianie marzeń.
Powtarzam to sobie nieustannie,
żeby przypadkiem nie szukać
łatwych usprawiedliwień.

Trzeba chodzić w góry.
Teraz, póki nic nie mąci tej satysfakcji
ze zdobycia kolejnego szczytu,
z pokonania ograniczeń
i zwyczajnych słabości.

Trzeba chodzić w góry.
Teraz, póki wciąż cieszy zapach ziół na hali,
szmer potoków i źródeł, i jeszcze
zachód słońca nad wierchami,
widok Tatr, Małej Fatry.


07.09.2016 r.


Jesień w Beskidach

Pachną ziołami górskie hale
Wiatrem i słońcem, oscypkami
Pasterskich dzwonków głos się niesie
Nad potokami, dolinami

W kolibie jasno watra płonie
Strzelają iskry aż do nieba
Redyk zaczyna się w Beskidach
Wypas czas kończyć - szumią drzewa

W krąg pobielałe traw kobierce
Jagodzin czerwień, złocistości
Jesień już chodzi po Beskidach
Już jakiś czas w Beskidach gości


05.09.2016 r.


Pilsko

W kosodrzewinie hula wiatr,
chmury przegania nad szczytami, 
na Babiej Górze w kamienie gra,
stromymi pędzi gdzieś ścieżkami.

Na halach pusto, znowu mgła
zawisła mlekiem nad górami. 
I skryła wierchy, i cicho tak,
jesień już idzie Beskidami.

Groźnie swą Pilsko marszczy brew,
straszy wędrowców chłodem, deszczem.
Nas nie zniechęca pogoda zła,
wrócimy tutaj Pilsko jeszcze.

24.08.2016 r.

Na Pilsku

Hej, wnieśli krzyż na Pilsko
górale od Orawy.
Hej, Pilsko ty przydajesz
beskidzkim wierchom sławy.

Hej, bronił żołnierz młody
ojczystej ziemi naszej.
Hej, Pilsko ulewami
w kosówce nad nim płacze.

Hej, szumią trawy cicho,
okruchy skał wiatr toczy.
Hej, Pilsko z piechurami
niezmiennie ty się droczysz.

Hej, Pilsko, piękne Pilsko,
w schronisku ogień płonie.
Hej, na Miziowej hali
wędrowcy grzeją dłonie.


Hej!


24.08.2016 r.

Polecie

Pustą plażą, z mewami,
Z parasolem nad głową,
Spaceruję niespiesznie.
Nad Bałtykiem deszczowo.

Zapachniało już wrześniem,
Zapachniało jesienią.
To polecie nadchodzi.
Chłód rozlewa nad ziemią.

Zimno w górach wysokich,
Na Kasprowym, na Śnieżce.
Czy tu ciepło powróci?
Lato wstąpi tu jeszcze?

11.08.2016 r.
Jest przedwiośnie, jest i polecie.


Lato odeszło na południe

Na styku lata i jesieni
Deszczami chmury co dzień płaczą
Arktyczny ziąb z północy płynie
Sierpniowe noce chłodem straszą

Na powrót lata już nie liczę
Lato odeszło na południe
Jesienny nastrój miewam z rana
Cieplejsze dni bywają złudne

I tylko czasem patrzę w niebo
Z nadzieją oznak czekam lata
Może przypomni sobie o nas
Zerknie tu słońcem z krańców świata

11.08.2016 r.

Agnieszka Osiecka powiedziała podobno, iż ludzie mówią tytułami piosenek i nie zdają sobie z tego sprawy. Być może miała rację. Przeczytałam prognozę pogody, to ona stała się inspiracją do obu powyższych wierszy.

Nocny lot

Niebo było
jak warstwy galaretki.
Soczysty pomarańcz -
ostatnie dnia rozbłyski.
Niebieski -
wieczorne pożegnanie.
I granat głęboki jak czerń,
z gwieździstym dekorem nocy.

Zanurzaliśmy się w ciemność.
Gdzieś za nami zostawał
ciepły, angielski dzień.
Statek płynął na skrzydłach
bez jakiegokolwiek drgnienia
przez bezmiar niebieskiego oceanu.
Pulsującymi światłami
powitała nas Ziemia.

01.08.2016 r.

Rozpłakało nam się lato

Dziś rozpłakało nam się lato
I burza straszy ptactwo w lesie
Gdzieś czarna wrona czarno kracze
Wieszcząc, że może to już jesień

W oku nawałnic gną się drzewa
Wiatr chmury niebem szarym goni
Wierzbina w deszczu stoi drżąca
Witki zanurza w bystrej toni

Zaszeleściło, zapachniało
Potok zamrugał do nas drwiąco
Lato nie daje za wygraną
Letnie się deszcze szybko kończą

14.07.2016 r.

I znów lato

I znów lato, gorąco,
Słońce mocno przygrzewa,
Strumień wysechł już prawie,
Rozszumiały się drzewa.

Ciepłe, miodne zapachy
Zbieram w dłonie bez końca,
Lawendowa rabatka
Pełna wiatru i słońca.

W trawach brodzę do kolan,
Zbieram kwiaty i zioła,
Lato szybko dojrzewa,
Pachnie latem dokoła.

06.07.2016 r.

W moim kraju

W moim kraju nad Wisłą
topole malują niebo.
I w berka grają drogi
z rosochatymi wierzbami.

W moim kraju co wiosna
klekoczą bocianie gniazda.
Śmieją się stare wiatraki
wyszczerbionymi śmigami.

W moim kraju zielonym
ziołami pachnące chaty.
Płoty się pysznią malwami,
słonecznikami, różami.

05.07.2016 r.

Niebo na palach

Prześcigam fale,
biegnę na skróty przez plażę
w stronę wydm skrytych za turzycą.
Tam bezpieczne czeka niebo na palach.
Morze szumiąc skrada się pod sam próg,
wiatrami smaga pokrzywione sosny.
Widok zmienia się co kilka chwil.
A ja w moim małym zaciszu marzę i śnię,
rozwieszam utkane ze słów kolaże.

kwiecień 2016 r.
Usłyszałam w angielskim programie wiersz o domku nad morzem. 
To moja wersja, nie jest to tłumaczenie.

Wiosenne przebudzenie

Sypnęło śniegiem na południu,
w zimowej szacie stoją drzewa,
zmarznięty wróbel do ogrodu
ostatkiem sił przyfrunął z nieba.

Lecz po dniach paru znowu zmiana,
ta cieszy chyba mnie ciut więcej.
Wierzby na łące pojaśniały,
rozprostowały długie ręce.

Już widać łąki przebudzenie,
już wątpliwości żadnych nie ma.
I tylko w dali, obok torów,
zagajnik stary zda się drzemać.

To tylko pozór, zwieść się nie dam,
wszak widzę co dzień świat w mym oknie.
To nic, że deszcz ze śniegiem pada.
To nic, że wszystko marznie, moknie.

Myślę i czuję się wiosennie,
wciąż wypatruję oznak nowych.
Pierwiosnki kwitną, przebiśniegi,
świat pełen barw jest krokusowych.

Na biało, żółto, fioletowo
stroją się łąki w Kościelisku.
Pod Tatr stopami barwny dywan.
W górach też wiosna całkiem blisko.

15.03.2016 r.


Droga

Pośród spłowiałych traw mkniemy,
z wiatrem pod rękę, przed siebie.
Dokąd prowadzisz nas drogo?
Dokąd nas wiedziesz? Nikt nie wie.

W szarości drzew słońca promień
zaplątał się w listopadzie.
Na puste, zimne bezdroża
ambon sczerniałych cień kładzie.

W ciszy wiatr sennie bajdurzy,
szepce modrzewiom do ucha.
Chętnie tych gadek jesiennych
kapliczka samotna słucha.

Leśny dukt niknie nam z oczu,
w nieba błękicie gdzieś tonie.
Na horyzoncie odległym
droga znów łączy swe dłonie.

Nacieszmy oczy jesienią,
ostatnim muśnięciem słońca.
Przystańmy na krótką chwilę
na leśnej drodze bez końca.

07.12.2015 r.

Droga Dziergowska

Meandrami przez bezdroża
jasne wstęgi znaczą ślad.
Wciąż przed siebie, ręka w rękę,  
dziarsko przemierzają świat.

Dokąd zmierzasz pośród lasów
leśny dukcie, gdzie twój cel?
Dokąd nas prowadzisz drogo
w ten jesienny, ciepły dzień?

Pośród traw spłowiałych mkniemy,
nagle drogę ktoś nam skradł.
Sennym w ucho bajdurzeniem
ciszę  mąci tylko wiatr.

Na wzniesieniu, przy kapliczce
przystaniemy chwilę, dwie.
W ciepłym słońcu oczy cieszy
nawet szarość nagich drzew.

25.11.2015 r. 

Na smutki i troski

Na wszelkie smutki i troski,
na smętne nastroje i chandrę,
a nawet na ból głowy,
meteopaty utrapienie,
więc na te wszystkie problemy
zwyczajne, małe i wielkie,
mam sposób wypróbowany –
góry.

A jeśli nie góry,
to chociaż lasu kawałek,  
gdzie w czuprynach sosen wysokich
hula wiatr.
Nie wadzi nawet
skrzekliwy krzyk ptaka nad leśnym duktem.
Delektuję się głuchym skrzypieniem leśnej ciszy,
aż do nasycenia zmysłów,
do wymęczenia ciała,
do ukojenia nerwów.
Wtapiam się w ten pachnący żywicą świat
i staję się z nim jednością -
z wiosenną zielonością,
z jesienną złocistością,
z zimową bielą śnieżnych czap na świerkach. 

2015 r.

Lato

Lato zagubiło się gdzieś w drodze.
Lato przyjść tu nie chce, czy nie może?
Lato chłodem straszy, deszczem moczy.
Lato, czym nas jeszcze chcesz zaskoczyć?

Bosą nogą przejdź się plażą,
słuchaj o czym ptaki marzą,
bądź kompanem, przyjacielem,
lato, lato…

Weź gitarę i z szantami
popłyniemy pod żaglami,
nad jeziorem czekaj na nas,
lato, lato…

czerwiec 2015 r.

Idzie wiosna

To już pewne, idzie wiosna,
zieleń wkradła się w szarości
i tak niby od niechcenia
coraz śmielej świat się zmienia.

Już nabrzmiały pąki klonów,
ptactwo wraca do swych domów,
pod mym oknem modrzew cały
wróble z rana rozćwierkały.

Dźwięków różnych pełno wszędzie,
niebem spieszą gdzieś łabędzie.
Dokąd lecą we dwie pary?
Przeoczyły staw swój stary?

08.03.2015 r.

Zbieram słowa i rymy

Zbieram słowa i rymy,
składam wiersze.
Może zbyt ubogie,
naiwne i proste.
Ale noszę te wiersze w plecaku,
mocno trzymam za rękę, pod pachą,
do serducha je przyciskam,
chowam w dłonie,
i chucham,
i dmucham,
dbam o nie.
Bo te wiersze są moje,
oswojone,
są mi bliskie,
i, co także oczywiste,
chcę by czuły się u mnie jak w domu.

początek 2015 r.

A ja tęsknię

A ja tęsknię za czasami
gdy w sukience, w letnim skwarze,
na spotkanie biegłam z tobą
z rozpalonym sercem, twarzą.
Kiedy wiatr rozwiewał włosy
na ławeczce, w twych ramionach
i gdy wracać się nie chciało
do codziennych spraw, do domu.

Do piosenek tęsknię dawnych
o przygodzie, o kochaniu,
pod namiotem gwiazd śpiewanych,
nad potokiem, na polanie.
Ognisk żar i gitar dźwięki,
rzeka w dal melodię niosła,
życie wciąż się uśmiechało,
miłość była taka prosta.

Przy kominku, z lampką wina,
wspomnień czar znów mnie uwodzi,
tacy byliśmy szczęśliwi
i tak bardzo jeszcze młodzi.
Stara płyta, przebój stary,
jakby wczoraj wszystko było.
Tamto lato, tamto niebo
w cichych dźwiękach znów  odżyło.  

początek 2015 r.
Inspiracja - przeczytany wywiad z Wojciechem Młynarskim.

Tu i tam JA

W odległych rejonach kosmosu
czekam na siebie samą.
Tu i tam JA.
Tunelem czasoprzestrzeni,
bez jakiejkolwiek zwłoki,
zmierzam do tamtej MNIE.
Nigdy się nie spotkałyśmy,
ale łączy nas,
pomimo niewyobrażalnej odległości,
upiorna więź
(jak mawiał Einstein).
Czy umówiłyśmy się kiedyś
dokąd pójdziemy
i co będziemy robiły?
Dlaczego tego nie pamiętam?
Może JA -
tamta, z innego świata,
znalazłam skrót
i też idę w moją stronę?
Może spotkamy się
na moście łączącym nasze byty?
A jeśli jesteśmy jak ten kot Schrödingera –
zawieszone pomiędzy życiem i śmiercią?
Wtedy ponowne połączenie
nigdy się nie dopełni.
Czy tak już zostanie do końca świata?

grudzień 2014 r.

Jemioła

Wysmukłe dłonie samotnej topoli
w mufkach jemioły grzeją palce.
A może to sznur korali,
niedbale zarzucony na długą szyję?
Ażurowe kule niczym kaboszony
rozsiadły się w topolowej czuprynie
czekając na chwilę,
gdy zerwane zawisną pod sufitem,
pod lampą, pod belką
i pobłogosławią miłości nowej.
Kup se jemioły, nie będziesz goły.
Tak mówią.
Jasna smuga światła
w głębi czerwonego szkła
podkreśla skromną urodę
bukieciku na miłość i szczęście.
Kupiony za grosz
da pomyślność
naszemu domowi.
I nam.

28.12.2014 r.

Hiacynty

Posadziłam cebulki hiacyntów
gdzieś na początku jesieni.
Wyjrzały spod ziemi niedawno.
Niepewnie wystawiły zielone czubki liści,
jakby chciały się upewnić, że nic im nie grozi.
Nie spodziewałam się ich o tej porze,
raczej wiosną widziałabym je kwitnące.
Zaskoczyły mnie swą chęcią życia
teraz, już, za wszelką cenę.
Dni są coraz zimniejsze,
nocą mróz trzyma,
na balkonie nie jest im zbyt przytulnie.
Otulone gazetami w doniczkach z plastiku
mogą nie przetrwać.
Rozdarta pomiędzy współczuciem
a chęcią ich zahartowania,
postanowiłam przenieść je do mieszkania.
Będę miała zimą
cudnie pachnący,
hiacyntowy ogródek na parapecie okna.


grudzień 2014 r.

O wierszu

Wiersza się nie pospiesza,
wiersz przychodzi, gdy zechce.
Wiersz się musi ze słowem
spotkać w drodze gdzieś jeszcze. 

Wszystko musi być w wierszu
przemyślane od nowa.
Poukładać, dopieścić
trzeba wszystkie te słowa.

Wiersz nie daje rad prostych,
wiersz nie uczy, nie łaje.
Raczej duszy kawałek
wiersz  z wersami  oddaje.

Rok się kończy pomyślnie -
wiersze przyszły, zostały.
Niech więc równie przychylny
będzie nowy rok cały.

2014 r.

Spadł wreszcie śnieg 

Spadł wreszcie śnieg,
grudniowy dzień w biel świeżą przystrojony.
Od rana mgły osadzały szadź.
Drzewa rozpostarły białe pióropusze,
nastroszyły gałązki i listki ostatnie.
Zastygły w równym skłonie,
jakby w tańcu sen je ogarnął.
W moim oknie
świat cały niczym zaczarowany  –
brzozy pełne zimowego słońca
na skraju łąki w dolince  za domem,
mufki  jemioły na wysmukłych dłoniach samotnej topoli,
zestresowane osiki strzegące torowiska.
Nad stawami leśne ścieżki ledwie oprószone,
zawieszone pomiędzy jesienią a zimą.
Mróz łapie mój oddech w obłoki pary,
jakby to uwięzione ciepło
chciał rozdać wychłodzonym modrzewiom, sosnom, świerkom.
Idę nasłuchując  o czym szepcze cisza
zamknięta w srebrnych ramach zimowego krajobrazu.

grudzień 2014 r.

Trzeba żyć mimo wszystko

Trzeba żyć mimo wszystko.
Mimo tego,
Na co jest skrajna niezgoda z mojej strony.
Trzeba żyć,
Choć to życie często męczy, smuci, przeraża.
Trzeba żyć  i podejmować starania,
By się zdrowy rozsądek obudził.
I by wreszcie ktoś powiedział głośno DOŚĆ!
Dość mam wodzirejów, co mamią tłumy.
Dość nawiedzonych, jedynie słusznych.
Przede wszystkim zaś mam dość
Tej pustej, głupiej, nicnierobiącej masy,
Tej klasy bez klasy – polityków.

2014 r.

Wiersza się nie pospiesza

Wiersza się nie pospiesza,
wiersz się musi spotkać ze słowem,
a słowa nie zawsze przychodzą.


Słowo Mistrza wiele znaczy.
Inspiruje, budzi nowe myśli.
Też tak mam -
Patrzę wokół i dostrzegam nagle
inną warstwę świata,
całkiem mi obcą.
Czuję całą sobą,
że inaczej widzi swoje TU i TERAZ
młoda, roześmiana dziewczyna,
a inaczej ja - dojrzała kobieta.
Choćbym nawet przyznała,
że skrywam w sobie dziecko.
Moje wiersze, co oczywiste,
są więc o czymś zupełnie innym.
Mój świat i świat tej beztroskiej dziewczyny,
to dwa różne światy.
Żaden nie jest lepszy, ani gorszy.
Są po prostu inne.
I w tym ich cały urok.

2014 r. 
Inspiracja: "Xięgarnia", rozmowa z Jarosławem Mikołajewskim. Jego słowa zacytowałam w wierszu. 

Jesień


Słychać już pierwsze kroki chłodu,
trzciny uschnięte wiatr kołysze,
w objęciach mgieł coś mruczą drzewa,
zaspany świerszcz przygrywa w ciszy.

Kwiatom przywiędłym mruży oczy
ostatnie słońca ciepłe tchnienie,
ptaki przysiadły przed odlotem,
drzewom zgubiły się zielenie.

I delikatne babie lato
snuje się nitką złotą w lesie,
pomiędzy brzozy i modrzewie
jesienne sieci wiesza wrzesień.

W jesieni złotej zaplątani
i zapatrzeni w chmur błękity,
idziemy ścieżką nad stawami
szukając lśnień, migotań skrytych.

Zanurzam dłonie w zimnej wodzie,
w gasnącym słońca rozedrganiu,
przez palce czas przecieka wolno
w melancholijnym zadumaniu.

29.09.2014 r.

Modlitwa na szlaku

Dziś proszę, dobry Boże,
byś sił mi trochę dodał,
by w drodze pomagała
pogoda, niepogoda…

By w deszczu, w słońcu, z wiatrem,
los sprzyjał mi na szlaku
i bym nie przegapiła
Twych najważniejszych znaków.

Smakować pozwól Boże
z otwartym sercem życie,
lecz szepnij chociaż czasem
czy żyję należycie.

Na szlakowskazie pokaż
do szczytów dobre drogi,
daj krztynę szczęścia, zdrowie,
a czasem spokój błogi.

Przestrzeni jeszcze skibkę,
tej nieograniczoności,
w ramiona niebo wezmę,

smak poczuć chcę  wolności.

wrzesień 2014 r.

Nawłociami jesień się zaczyna

Nawłociami jesień się zaczyna,
wrzosowiskiem zaścielonym lila kwieciem,
zimowity liście pogubiły,
z jesiennymi krokusami przyszedł wrzesień.

Wieczorami mgły siadają nisko,
drogi, pola, domy skryły w mlecznej wacie,
tylko wiatr ze smutkiem deszczu łzami
za minionym latem cicho w trzcinach płacze.


wrzesień 2013 r.
To nie mimozy, a nawłocie są znakiem jesieni. Podobno
.

To jesień

Zażółciły się łąki,
kwitnie nawłoć,
to jesień.
Zimowity, krokusy
z chłodem przyniósł już wrzesień.
Mgły na pola usiadły,
skryły wszystko
jak w wacie.
Zasmucony wiatr w trzcinach
deszczu łzami wciąż płacze.

wrzesień 2013 r.

Jesień przyszła latem

Feerią barw nastała jesień,
w mgłach się znów gubią dróg rozstaje,
w szarych szuwarach dzikie gęsi
zbierają się by lecieć dalej.

Żagle, jak skrzydła wiatr nadyma,
jak ptaki sznurem je prowadzi
i pomarszczone twarze jezior
zziębniętą dłonią deszczu gładzi.

W kapocie burej i ze słotą,
z naręczem wrzosów idzie światem,
znać, że to pora pożegnania,
jesień zbyt wcześnie przyszła latem.

20.09.2013 r.

Lato odchodzi

Lato odchodzi w strugach deszczu,
jak zapłakane stoją drzewa,
spod parasola kątem oka
w kałużach szukam skrawków nieba.

Tak szaro, buro i smutnawo,
na skrzydłach ptaków płyną chmury,
w jesiennych barwach, przemoczone,
za mgieł zasłoną drzemią góry.

W fioletach wrzosów las skąpany,
wokoło wiatr rozrzucił liście,
pod gałęziami zwieszonymi
kobierzec mokry lśni złociście.

I traw pożółkłych źdźbła przy drodze
w deszczowe krople stroi jesień,
kartka po kartce w kalendarzu
spowity chłodem mija wrzesień.

wrzesień 2013 r.

Ulotne chwile na Równicy

Stojąc na Równicy
zawsze myślę o tym samym -
że góry są piękne,
że czuję tu ich oddech,
że nie chcę wracać do domu.
I za każdym razem
przypominam sobie ten pierwszy raz -
szumiały trawy skąpane w słońcu,
jagodami pachniało powietrze przy ścieżce,
a na szczycie,
w ciszy,
drzemała mała kapliczka.

Przysiedliśmy na chwilę,
chcieliśmy zachować to piękno na dłużej -
ciepły powiew wiatru,
delikatny szelest buków
i jagody,
i Baranią,
Skrzyczne,
Orłową,
wyszczerbiony Stożek
i Wielką Czantorię.

11.06.2012 r.

Na modrzewiu

Na modrzewiu pod mym oknem
szpaków cała znów gromada.
I szeroko, jak wachlarzyk,
każdy ogon swój rozkłada.

Czy ogonki suszą zimą,
czy też inna jest przyczyna,
patrzę z miną trochę dziwną
co ta chmara tu wyczynia.

Siedzą sobie, podskakują,
czasem skubną modrzew stary,
pogaduszki jakieś wiodą...
To jest przecież nie do wiary.


styczeń 2012 r.

Pada deszcz

Pada deszcz
Szumi deszcz
Zimny wiatr
Drzewa gnie
Gęsta mgła
Skryła szczyt
Pusto w krąg
Nie idzie nikt

Pada deszcz
Szumi deszcz
Smutno tak
W szary dzień
Moknie las
Umilkł ptak
Sama znów
Przemierzam szlak

grudzień 2011 r.

Za rok

Za rok zapomnę wszystkie święta,
przechowa dla nas je kalendarz.
Choć nie wiem, po co mu pamiętać
tyle dat.

Za rok niech milczą telefony,
nie będzie nas od rana w domu.
Precz smutki, na nas czeka
nowy szlak.

Za rok wyjadę z Tobą w góry,
nacieszyć się pogodą, niepogodą.
Spędzimy razem tak po prostu
dobry dzień.

grudzień 2011 r.

Szlak na Baranią Górę                    

Kaskadami ku dolinom
spływa polskich rzek królowa,
pośród świerków i wśród buków
na Baraniej źródła chowa.

Szlakiem stromym idę w górę,
ścieżka wciąż się wspina w lesie,
mokra ziemia pod nogami,
jakby latem przyszła jesień.

Bystry potok chłodem kusi,
w słońcu połyskuje woda,
przystaniemy tu na chwilę,
strumień sił nam trochę doda.

Na Baranią wrócę znowu,
gdy jesienią zżółkną liście,
albo zimą, kiedy drzewa
w białe stroją się okiście.

2011 r.

Zbieram wiersze                     

Już gotowe buty, kije,
i manierka też w plecaku.
Ruszam w góry, w góry idę,
tam spotkamy się na szlaku.

Gdy sił starcza i ochoty
do wędrówki nie brakuje,
dobrze idzie się ku szczytom,
tak się dobrze w górach czuję.

Gdzieś po drodze zbieram wiersze.
Skąd się wzięły? Nie wiem wcale.
Pełno ich na górskich ścieżkach,
szlaki nimi są usłane.

jesień 2011 r.

Mewa

Ze złamanym skrzydełkiem
szła po plaży mewa.
Próbowała polecieć,
poszybować do nieba,
ale skrzydło bezwładne
tylko wlokła za sobą.
Jak jej pomóc?
Kto powie?
Poszłam swoją drogą…

Krynica Morska, sierpień 2011 r.

Przyszło lato

Bosą nogą,
w traw szeptaniu
i ze słońca ciepłym tchnieniem,
tak z dnia na dzień
przyszło lato
i ubrało się w zielenie,
i ubrało się złociście,
szmaragdowo,
w barw tysiące,
rozszumiało się w buczynie,
rozśpiewało się na łące,
połyskuje w jezior toni,
morskie fale z wiatrem goni
i zmęczonym mewom szepce,
że je pokołysze jeszcze.

czerwiec 2011 r.

Cisza na Równicy 

Cisza na Równicy
brzęczy świerszczy graniem,
borówkowy smak ma,
ciepłym pachnie sianem.

Modre osty, chabry,
lekko wiatr kołysze,
buków, traw szeptania
niosą się przez ciszę.

Modlitewny spokój
przy kapliczce małej,
ciche ukojenie
na Równicy całej.

Dokąd sięgnąć wzrokiem
widok dech zapiera,
cichym majestatem
Beskid onieśmiela.

lipiec lub sierpień 2011 r.
Na niewielkiej szczytowej polance, na drzewie, wisi mała kapliczka. Niewiele osób tam przychodzi, szczyt prawie w całości jest zarośnięty, widoczność jest ograniczona. Za to schodząc w stronę schroniska można podziwiać jedną z piękniejszych beskidzkich panoram. Ta panorama na zawsze wpisała się w moje wędrowanie po górach, określiła je, zdefiniowała, nadała temu wędrowaniu sens.

Jesień w górach

Szła przez góry pani jesień
w sukni rudozłotej.
Bukom liście malowała
nad wartkim potokiem.

Wiatr zaplatał jej warkocze
w kolibie na hali.
Z pasterzami posiedziała,
oscypka jej dali.

Po Beskidach echo niosło
skoczne pieśni, granie.
To z jesienią tańcowali
beskidzcy górale.

październik 2010 r.

Wesoła prognoza pogody

Stacja meteo dziś zwariowała,
dziwną prognozę pogody dała:

Słonko kalosze wciąż będzie wkładać,
bo w całym kraju zaczyna padać.
Już całuskami sypie w Beskidach,
a nad Mazowszem wiatr kosze dźwiga.
W tych koszach bajek całe tysiące,
zrzucił je wietrzyk na małej łące.
Zachodnie wiatry nad morzem wieją,
wstążki stubarwne na wydmach sieją.
Wzdłuż Wisły chmurki się przechadzają,
nutki w kropelkach ludziom rozdają.
Północno – wschodnie obszary kraju
deszcze uśmiechów wciąż zalewają.

Dla synoptyków ciężkie to chwile.
Skąd dziwnych zdarzeń wokół aż tyle?

Wiersz powstał w roku 2010 lub 2011.

Na białej wydmie

Na białej wydmie, gdzie sosna krzywa,
chłopak niegrzeczny trawy wyrywa.
Nie patrzy wcale co urwał właśnie,
od razu na bok roślinkę trzaśnie.
I zanim słońce wszystko wysuszy
na nowo niszczyć wydmy wyruszy.
Tak się to skończy, że piasek stale
będzie przesuwał się coraz dalej.
Zasypie w mieście deptak i ścieżki
tam, gdzie się dzisiaj park cudny mieści.
Uschną magnolie i kasztanowce,
rododendrony, cisy, jałowce,
więc zapamiętaj urwisie mały:
Na żadnej wydmie nic nie zrywamy!

Świnoujście 2010 r.

Gniazdko

Puste gniazdko na modrzewiu
chwieje się, kołysze.
Dawno ptaszki odleciały,
słychać tylko ciszę.

Mroźny wiatr tu zerka co dzień
ciekaw, co się dzieje.
Z rynny prosto do gniazdeczka
deszcz się strugą leje.

Mgieł woale za pazuchą
mróz siarczysty trzyma.
Szadź  w lodową rzeźbę  skuwa
modrzew, choć się zżyma.

Ciężka, mokra okiść śniegu
przygina gałęzie.
Nazbyt wcześnie przyszła zima,
pewnie sroga będzie.

2009 r.

Przyszła zima

Zima przyszła niespodzianie,
szczyty biało przyodziała.
Przestraszyła wróbli chmarę,
resztki ciepła pozbierała.

Rozlewała mgły jak mleko
na Czantorii, na Równicy.
Przystanęła gdzieś na szlaku,
białą ciszą w górach krzyczy.

Zimny wiatr owiewa twarze,
mrużą się co chwila oczy.
Do schroniska się schowamy,
przeczekamy chłody nocy.

Wiersz powstał przed 2009 r.

Zima w lesie 

Biała cisza na polanie,
w śnieżnych czapach stoją drzewa.
Promień słońca zamigotał
białym płatkiem, co spadł z nieba.

Śnieżynkami las usłany,
mieni się i gra barwami.
I na biało, na różowo
świat wiruje przed oczami.

Skrzypią groźnie pnie wysokie,
pomrukują, trzeszczą głucho.
W śnieżną zaspę zając wskoczył,
szare tylko widać ucho.

Rzęsy sosen całe białe,
szadź znów otuliła wszystko.
Mróz nie daje za wygraną,
choć już koniec zimy blisko.

Wiersz powstał przed 2009 r.

Fregaty

Każdym podmuchem bryzy świeżej,
zapachem morza wpiętym w włosy,
wracają wspomnień odrobiny,
osnute mgłami przeszłe losy.

Płyną do portu jak fregaty,
cumy rzucają w mej w pamięci,
zostaną może tu na dłużej,
jak rei szept, co w uszach dźwięczy.

Jak zieleń żagli von Humboldta
to, co niezwykłe czas uchroni,
pamięć nas zwodzi, ale może
niektórych przeżyć nie roztrwoni.

Wiersz powstał przed 2009 r.
Niemiecki bark Alexander von Humboldt jako jedyny statek na świecie posiada zielone żagle. 

W kraju Mieszka 

Hen, nad Gopłem piękny kraj
Mieszko we władaniu ma.
Wonne zioła aż do kolan,
morze kwiatów - to kraj Polan.
Mieszko we władaniu ma.

Święte dęby w puszczy gdzieś,
książę tam wybiera się.
Swarożyca cztery twarze
kraju strzegą, szczęściem darzą.
Książę tam wybiera się.

W podgnieźnieński ciemny bór
jedzie Mieszko dziś na łów.
Przez potoki, przez ruczaje,
przez dąbrowy i przez gaje.
Jedzie Mieszko dziś na łów.

Przez głęboki, dziki jar
książę Mieszko jedzie rad.
Znów wytropił żubra, tura,
będzie mięso, będzie skóra.
Książę Mieszko jedzie rad.

Już do grodu wojów śle,
niechaj lud raduje się.
Most zwodzony opuszczono,
spichrze całe zapełniono.
Niechaj lud raduje się.

Duktem leśnym rumak gna.
Słychać róg, już wracać czas.
Końską grzywę wiatr zaplata,
niech szczęśliwe płyną lata.
Słychać róg, już wracać czas.

Wiersz powstał przed 2009 r.

List z wakacji

Kochani Rodzice,
gdzieście mnie wysłali?! 
Wiatr tu stale wieje,
słońce groźnie pali,
komary tu gryzą,
ciągle muchy gonię,
w spodnie włażą mrówki
wielkie niczym słonie.
Muszę rano ćwiczyć,
taka tu jest moda,
a w potoku płynie
jak ze studni woda.
Chłopcy są okropni,
wciąż się ze mnie śmieją.
Mówią, że  potoku
dla mnie nie ogrzeją.
Jeszcze Wam tu umrę!
Złapie mnie tu grypa!
Przyjeżdżajcie po mnie! 
           Wasz 
  Wojteczek Klipa

oryginał: Ljuba Štiplová
tłumaczenie: Barbara M.
Wiersz powstał przed rokiem 2009.

Rozpachniło się lato

Rozpachniło się lato gorące
złocistymi kłosami, ziołami,
rozpachniło się lato lawendą,
niebieskimi, wonnymi pannami.

Panny wzięły barw trochę od nieba,
od modraszków i rzeki w dolinie,
przywołują wspomnienia odległe,
przywołują minione już chwile.

Wiersz powstał przed 2009 r.

Rozmowa

Dam ci wiosno chabrów płatki. 
A co ty mi dasz?
Niebo.

Dam ci wiosno nitki złote.
A co ty mi dasz?
Słonko.

Dam ci wiosno westchnień kilka.
A co ty mi dasz?
Wietrzyk.

Dam ci wiosno  z rzeki wodę.
A co ty mi dasz?
Deszczyk.

Dam ci wiosno bursztyn złoty.
A co ty mi dasz?
Lato.

Wiersz powstał przed 2009 r.   

Gdzie jest słonko?

Pluszcze się słoneczko w modrej nieba toni,
a może w potoku bystre fale goni?

Może odpoczywa, czesze swe promyki,
w lustereczko zerka nad górskim strumykiem?

Może zanurzyło ręce w zimnej wodzie,
w złotych łuskach pstrągów połyskuje co dzień?

W trzcinie wiatr rozwiesza ploteczki o ptakach,
może słonko suszy te wieści ze świata?

Gada potok, gada, plecie coś, bajdurzy...
w niebie, czy w potoku zostań słonko dłużej!

Zmruż figlarnie oczy zajączkiem wesołym,
wpadnij złotym listkiem przez okno do szkoły!

Wiersz powstał przed 2009 r.

Beskidy 

Niezmiennie mnie zachwyca
uroda naszych gór -
znajomy zapach świerków,
wśród trawy świerszczy chór
i stare kurne chaty,
górali tęskny śpiew,
kobierce łąk na zboczach,
i woal białych mgieł.

Niezmiennie mnie zachwyca
potoków wartkich szum,
te pogaduszki z echem,
podejścia, pot i trud,
ostatnia wody kropla -
w plecaku skryty  skarb,
niezmiennie mnie zachwyca
beskidzkich szlaków czar.

Wiersz powstał przed 2009 rokiem.

Ach, te nogi 

Ach, te nogi! Wciąż biegają!
Podskakują stale!
Co mam zrobić, żeby nogi
nie biegały wcale?

Lubię biegać, podskakiwać,
kamyki podrzucać.
Nie chcę przecież jak dzień długi
psotami zasmucać.

Mówię nogom już od rana,
żeby grzecznie stały,
ale nogi nie słuchają
i biegają dalej.

Sam już nie wiem, co się dzieje.
To nie moja wina!
To te nogi są niegrzeczne!
Oto jest przyczyna!

Wiersz powstał przed 2009 r. 
Pewien wyjątkowo żywy siedmiolatek tak tłumaczył swoje zachowanie. Wydaje się, że mógł mieć rację. Poważnie. 

Cicho szumi bór

Cicho szumi bór, zapada wolno w sen,
słoneczne wrota zamknął mrok,
kolejny mija dzień.
Suchych polan trzask, z ogniska lecą skry,
noc ciemna skrada się wśród drzew,
nie śpimy tylko my.

Otuleni płaszczem nieba,
pod namiotem gwiazd,
ponad głowy zapatrzeni
w migoczący świat.
Odnajdziemy Kasjopeję,
Smoka, Wielki Wóz,
poprowadzą nas choć drogę
pokrył srebrny kurz.

Diadem nocy lśni, skrzydlaty Pegaz gna,
w przelocie Łabędź – gwiezdny ptak
na Drodze Mlecznej siadł.
Jesień czeka już, zakwitnie wrzosem las,
na niebo Orion wróci znów,
rozbłyśnie jego pas.

W gwiazd ocean baśń zaklęta,
wkrótce pryśnie czar.
Świt już depcze nam po piętach,
Księżyc buty zdarł.
W gwiazd ocean zanurzeni,
w tajemniczy świat,
ciszą nocy ukojeni - 
tak czekamy dnia.

Wiersz powstał przed 2009 r. 

Przy ognisku

Już rozpaliło się ognisko
i polan słychać cichy trzask.
Siedzimy razem, zadumani,
wtuleni w ciepły ognia blask.

Las ciemny szepce za plecami,
wokół nas cieni szarych gra.
Posiedźmy jeszcze, z dłonią w dłoni,
pomilczmy chwilę, ty i ja.

Wiersz powstał przed 2009 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz