sobota, 5 stycznia 2019

Domowy jogurt

Dobre bakterie (zakwaska) kupiłam w eko-sklepie. Dopiero później zorientowałam się, że są różne zakwaski, składają się na nie różne kultury bakterii. Zastosowałam najprostszą metodę robienia domowego jogurtu. Potrzebne są dwa litry mleka pełnotłustego 3,2 % i wspomniany starter. 

Do fiolki z zakwaską (starter) wlałam odrobinę mleka (do połowy) i potrząsałam do wymieszania zawartości. Litr mleka zagotowałam, po czym dolałam do niego pozostałą część (mleko surowe, zimne, z lodówki). Mleko powinno mieć w tym momencie temperaturę 43°C (dokładnie 37-43°C). Pomiar termometrem nie jest konieczny, ale ja chciałam to sprawdzić. Wskazywało 45°C. Odczekałam około 10 minut, gdyż grube dno garnka skutecznie trzymało ciepło. Następnie przelałam wszystko do dużego słoja. Dodałam starter (z fiolki). Wymieszałam drewnianą kołatką (gwarowe: rogolka), zakręciłam wieczko i nakryłam słój kocykiem. Słój stał w kuchni. Po sześciu godzinach jogurt wydawał się gotowy, ale spróbowaliśmy go znacznie później. 

Jogurt się udał, ma kremową konsystencję i lekko kwaskowy smak. Zjedliśmy go na śniadanie ze świeżym bananem. Pyszności! Jest nieco ciągliwy przy nabieraniu. Podobno tak się czasem dzieje, nie wiadomo dlaczego. Gdzieś przeczytałam, że to wina zbyt niskiej temperatury. Może niepotrzebnie studziłam mleko, niektóre jogurtownice podtrzymują nawet 45°C. W każdym razie lekka ciągliwość niczemu nie przeszkadza, jogurt jest wspaniały. Nie zawiera żadnych zbędnych dodatków, szkodliwych składników. Po schłodzeniu przez noc jest jeszcze smaczniejszy, chyba też sztywniejszy, a ciągliwość zmalała i w zasadzie jej nie zauważamy. Część jogurtu zostawię do zakwaszenia kolejnej porcji mleka. Jedna fiolka zakwaski kosztowała ponad 7 zł, warto więc nieco zaoszczędzić. Nie doczytałam wcześniej, a tą jedną fiolką mogłam zakwasić 3 l mleka. W podobny sposób robi się kefir. Kiedyś zakwaszałam mleko kupnym kefirem lub  jogurtem dobrej jakości. Też było smaczne. 



  


 

W ulotce dołączonej do zakwaski napisano, iż jej wyróżniającym składnikiem jest szczep bakterii Lactobacillus gasseri. Ma on renomę tzw. „probiotyku fitness”. Uzyskany jogurt polecany jest osobom dbającym o prawidłową sylwetkę, zdrową dietę, aktywnym fizycznie. Marketing:)

Zostawiłam w słoju może dwie niepełne szklanki poprzedniego jogurtu i ta ilość posłużyła do zrobienia nowego. Znów zagotowałam połowę mleka, dolałam zimną drugą część. Mam termometr, więc zmierzyłam temperaturę mieszaniny. Całe szczęście, bo było 50°C. Chwila schładzania i mogłam dodać starter. Tym razem wypróbowałam metalowy termos i ... suszarkę do grzybów. Suszarko-jogurtownicę można kupić, my przystosowaliśmy naszą. Z ciekawości, bo mleka nie trzeba podgrzewać. Mąż dorobił obręcz z kartonu, jej wysokość pozwala na wstawienie słoików o pojemności 0,5-0,7 l. To wielka prowizorka, ale działa nad wyraz dobrze. Suszarkę ustawiłam gdzieś na 42-3°C. Po 4-5 godzinach wyłączone urządzenie ze słoikami nakryłam kocykiem, podobnie termos. Było już zbyt późno, by siedzieć i pilnować "hodowli". Obudziłam się wczesnym rankiem i jeden słoiczek schowałam do lodówki, na śniadanie. Jogurt wyszedł nieco rzadszy niż pierwszy, ani trochę nie był ciągliwy.  Pojawiały się w nim niewielkie ślady serwatki (płyn). To normalny objaw. Smak jogurtu się nie zmienił. Jogurt wstawiony rankiem do lodówki był sztywny. 

Zrobiłam jogurt jeszcze raz, zakwasiłam aż 3 l mleka. Starterem był domowy jogurt, w podobnej ilości jak poprzednio (2 szklanki). W smaku i konsystencji nic się nie zmieniło. Słoiczki i termos obowiązkowo powędrowały do lodówki, tylko schłodzenie da jogurtowi odpowiednią sztywność. 






Ciepły jogurt ma konsystencję gęstego zsiadłego
mleka. Schłodzony zgęstnieje.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz