poniedziałek, 13 lipca 2015

Zero odpadów

W kwestii odpadów nie chodzi o dosłowne rozumienie haseł. Odpady nie znikną, ale możemy zminimalizować ich ilość. Cała idea „zero odpadów” czy "zero śmieci" sprowadza się do tego, by o odpadach myśleć zanim powstanie produkt. Przy czym nie mamy się zastanawiać ile składowisk odpadów musimy zbudować, jaką mają mieć pojemność, w jaki sposób nimi zarządzać, ani nie chodzi o przesuwanie czegokolwiek z wysypisk do ponownego wykorzystania. Nie ma więc mowy o namawianiu do ubóstwa, grzebania w śmieciach, żywienia się tym, co w tych śmieciach znajdziemy. „Zero odpadów” wręcz odcina się od takich działań. Należy za to myśleć o tym, żeby produkt miał jak najdłuższe życie, był trwały lub dał się naprawić, odnowić. I nie wolno się ograniczać wyłącznie do recyklingu, który z założenia jest elementem składowym strategii „zero odpadów”. 

Powyższy sposób myślenia o odpadach promuje oszczędność, odzyskiwanie, piętnuje marnotrawstwo. Dlatego rozumiem, mimo wielu zastrzeżeń, że to skandal, gdy marnują się produkty zdatne do spożycia, a wyrzucane przez sklepy do śmietnika. Powinna być możliwość ich wcześniejszego odbierania, by coś sensownego z nimi zrobić. Co mnie zaskoczyło – mówi się także, że nie wolno marnować wysiłku intelektualnego, który przecież jak każde działanie angażuje środki, materiały, czas, energię. Nie chodzi oczywiście o kradzież autorskich dzieł, chronionych prawem. Chodzi na przykład o taką organizację pracy, by nie powielać tych samych działań, bez orientacji kto? co? gdzie? kiedy? i po co? robi. 

„Zero odpadów” – to zdecydowane NIE dla hałasu, dla toksycznych materiałów i toksycznych odpadów. NIE mówi się wszystkiemu, co szkodzi i zagraża planecie, ludziom, zwierzętom i roślinom. Co ważne – wszyscy i wszystko ma tu równe prawa. Zaangażowanie na rzecz planety czy ludzi ma taką samą rangę, jak działania na rzecz zwierząt czy roślin.

Idea „zero odpadów” podkreśla, żeby nie spalać niczego, nie robić zrzutów do wody, nie emitować do atmosfery, nie zakopywać w ziemi. Tu mieści się NIE dla spalania węgla oraz NIE dla odpadów radioaktywnych, jądrowych.

Mówi się o ochronie wszelkich zasobów. Nie wolno pozyskiwać nowych surowców, materiałów, tylko dlatego, że zmarnowaliśmy to, co już posiadaliśmy. Takie zachowania powinny być nieopłacalne.

„Zero odpadów” zachęca do zaangażowania i współdziałania, promuje działania podnoszące społeczną świadomość. Podkreśla się ważną rolę rządów, które swą polityką są w stanie wymusić odpowiednie zachowania, mogą te oczekiwane zachowania nagradzać. Są już przykłady stosowania strategii „zero odpadów” w wielu sektorach przemysłu. Ale można tę strategię zastosować w szkołach, w placówkach naukowych, a nawet w prywatnym domu. Każdy może wykazać inicjatywę, nawet pojedynczy człowiek i ta inicjatywa powinna być doceniona, powinna otrzymać wsparcie. Szkoły powinny mieć opracowane specjalne programy, zapoznające dzieci i młodzież z koncepcją „zero odpadów”, przygotowujące do jej wdrożenia w różnych miejscach, w różnych zakresach. Ta edukacja ma ogromne znaczenie.

Można więc powiedzieć, że chodzi o zapobieganie zanieczyszczeniom w każdej formie, o odzyskiwanie zamiast niszczenia, o efektywne wykorzystywanie tego, co wydobyliśmy, co wytworzono, co mamy. Należy myśleć w taki sposób, by większość produktów miała szansę wrócić do obiegu w środowisku. Nowym produktom mówi się TAK jeśli służą idei „zero odpadów”. Ulepszenia, innowacyjne myślenie są tu zdecydowanie popierane.

Na każdym kroku podkreśla się, że priorytetem dla filozofii „zero odpadów” jest zrównoważony rozwój. Czyli, że ochrona środowiska naturalnego i zaspokojenie potrzeb obecnego pokolenia to jedno. Po drugiej stronie, równie ważne, jest podejmowanie takich działań i w taki sposób, by pokolenia następne też miały szansę realizować swoje potrzeby.

Co można zrobić? Można wytwarzać produkty przyjazne środowisku, takie wykorzystywać na co dzień. Jeśli coś kupujemy, to zakładajmy od razu, że powinno to być „na zawsze”. Wybierajmy solidne materiały, produkty łatwe do demontażu i naprawy. Oddajmy komuś to, co jest nam niepotrzebne czy sprzedajmy, jeśli da się sprzedać. Nawet burząc dom można odzyskać drewno konstrukcyjne, okna, drzwi, dachy, podłogi. I nie marnujmy energii, starajmy się ją odzyskiwać z przetwarzanych odpadów i wykorzystywać dalej. 

Na koniec ciekawostka znaleziona w komentarzach do jakiegoś artykułu. Otóż ktoś zwrócił uwagę, iż w Niemczech skupują opakowania szklane i butelki pet. Równowartość można odebrać w gotówce lub o tyle mniej zapłacić za zakupy. Butelki oddaje się najczęściej do specjalnej maszyny, która je zgniata i tnie na drobne elementy. To w Niemczech, w Polsce niestety jest inaczej. 

Poniżej: Uprawa fasoli na balkonie z pewnością nie jest opłacalna, moim zdaniem to żadna oszczędność. Zużyłam niesamowite ilości wody (najdroższej w całej Polsce), a plonu tylko tyle, ile w tej miseczce. Jakość strąków też nie jest rewelacyjna. Gdyby jednak spojrzeć na to inaczej, w kategoriach przyjemności i satysfakcji, to ocena może być inna. Mieliśmy zielony balkon, bezpośredni kontakt z żywą rośliną, mogliśmy jej dotknąć, co zresztą robiliśmy chętnie przechodząc obok. Cieszyłam się, że coś z tych nasion wyrosło, że nie zmarniało na starcie. Co prawda fasolę opanowała jakaś zaraza i ostatecznie, zanim strąki uzyskały pełną dojrzałość, trzeba było całą roślinę wyrzucić. Mimo to zastanawiam się czy by znów tej fasoli nie dać szansy.  









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz