środa, 30 grudnia 2015

Cukier owocowy - nowe zagrożenie

Pierwsza myśl – nie jem owoców, zmniejszam spożycie warzyw. Z resztą produktów nie mam problemów. Po krótkim zastanowieniu przyszło otrzeźwienie. Ludzie od początku dziejów jedli fruktozę (cukier owocowy), nie gardzili dojrzałymi owocami, bardzo im smakował ten naturalny słodzik. Warzywa też są od zawsze polecane w zdrowej diecie. Czy mogą zaszkodzić? Nie, chyba nie. No tak, ale to jednak cukier prosty, szkodliwe węglowodany… Jak nic będę tyła, a jeszcze grożą mi inne problemy – stłuszczenie narządów wewnętrznych, wzrost poziomu cholesterolu i trójglicerydów, ryzyko zawału czy udaru mózgu, nadciśnienie tętnicze, miażdżyca, stwardnienie tętnic, insulinooporność, cukrzyca typu 2, szybszy rozwój raka trzustki lub innych nowotworów, dna moczanowa, gorsze funkcjonowanie mózgu (gorsza pamięć, choroba Alzheimera). Każda z tych przypadłości mnie martwi, każdej się domyślałam, choć raczej kojarzyłam to wszystko ze spożyciem zwykłego cukru. Nie wiedziałam natomiast, że fruktoza może powodować wzrost poziomu kwasu moczowego, co prowadzi do podagry (dna moczanowa). Ale... Za wzrost poziomu kwasu moczowego odpowiadają puryny, nie wiem jaka tu jest zależność z fruktozą, czy ona coś inicjuje. Czytałam natomiast wcześniej, że nowe badania naukowe nie potwierdzają, by warzywa czy owoce zawierały tych puryn szczególnie dużo. Sądzę więc, iż nie ma co przesadzać z ograniczeniami.  

Jak to się dzieje, że nagle podniesiono alarm? Okazuje się, że fruktoza źle wpływa na trzy hormony regulujące apetyt i organizm nie wie czy jest syty, czy głodny. Bo pod wpływem fruktozy maleje poziom leptyny (hormon sytości) i wzrasta poziom gremliny (hormon głodu). Niestety fruktoza, czyli ten cukier owocowy, nie stymuluje wydzielania insuliny po posiłku (to ten trzeci hormon). A to właśnie insulina wywołuje po jedzeniu produkcję leptyny. Skutek jest taki, że leptyna pozostaje na niskim poziomie i mózg nie otrzymuje od niej sygnału, że już można przestać jeść. Jesteśmy nadal głodni. Mimo posiłku czujemy, że jeszcze byśmy coś zjedli, szczególnie coś słodkiego, bardzo słodkiego, a potem jeszcze raz słodkości i tak bez końca. Insulina ma tu do odegrania ważną rolę, kieruje tym wszystkim. Niestety nie ma wpływu na fruktozę. Organizm fruktozę od razu wyłapuje i przesyła do wątroby. Wątroba zaś przetwarza ten cukier w glikogen. Jeśli nie ma go gdzie przechować, zamieni go w tłuszcz i zmagazynuje w tkance tłuszczowej. Tym sposobem cukier owocowy może doprowadzić do otłuszczenia organizmu. 

Jak pogodzić to, że ludzie zawsze jedli owoce i warzywa, miód, nektar kwiatów, a nie chorowali? Należy powiedzieć wyraźnie: nie spożywali ich w nadmiarze, raczej nawet mało. Gdybyśmy zachowywali umiar, to i nam nic nie grozi. Obecność błonnika, witamin, składników mineralnych i polifenoli łagodzi negatywne skutki. Poza tym w owocach fruktoza jest rozcieńczona wodą. No i owoców trzeba by jeść kilogramami, albo nawet tonami, żeby nam zaszkodziły. Podobno. Ja bym jednak nie próbowała. Najgorsze są syropy owocowe, syrop klonowy, syrop kukurydziany, także miód i zwyczajny cukier. Nie należy przesadzać z ich spożyciem. Fruktozę znajdziemy dosłownie wszędzie, nawet w chlebie i w wędlinach. I znów wychodzi na moje – trzeba samemu piec chleb i samemu robić wędliny. 

Czytam, że tak naprawdę fruktoza naszemu organizmowi nie jest do niczego potrzebna. Żadna komórka naszego ciała jej nie wytwarza, żadna jej nie potrzebuje. Wychodzi więc na to, tak sądzę, że lepiej zjeść więcej warzyw, niż opychać się słodkimi owocami. Mogę się mylić. I jeszcze jedna ważna informacja: Fruktozę postrzegano jako idealny substytut glukozy, dobrze tolerują ją diabetycy. Dzisiaj chorym na cukrzycę zaleca się jednak słodziki – ksylitol lub stewię. Ale i one budzą sporo wątpliwości. Czym więc słodzić? Najlepiej niczym.






Źródła: Wikipedia, poradnik zdrowie.pl, vitalia.pl, portal.abczdrowie.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz