piątek, 12 lutego 2016

Skrawek Ziemi

Niedawno w programie telewizji BBC Cała prawda o jedzeniu objaśniano kwestię wyżywienia ludzkości.  Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie. Otóż, gdyby sobie wyobrazić, że jabłko to cała Ziemia, to aż ¾ stanowi na niej woda. Są to tereny nieprzydatne na przykład pod zasiew, można je z tego jabłka-Ziemi odkroić. Pozostała ¼ to grunty stałe, tylko tyle ich mamy. Ćwiartka jabłka, ćwierć globu. Niestety, przeważająca część tego kawałka nie może być wykorzystana przez rolnictwo. To różne nieużytki, w tym między innymi tereny leśne. 


Tak naprawdę uprawia się tylko cienki „plasterek” naszej Ziemi, jakieś 5 mm z tej ćwiartki. 



Ale i to nie odzwierciedla rzeczywistości. Bo z tego „plasterka” tylko „skórka” jest tą warstwą, z którą rolnicy mogą coś zrobić. Z tego kawalątka trzeba wyżywić wszystkich ludzi na całym świecie. 


W programie nie wspomniano o hodowlach łososi, krewetek i innych morskich stworzeń, które też chętnie zjadamy. Co do tej "skórki" - musimy być bardzo ostrożni i bardzo efektywni, by podejmowane działania nie zniszczyły tego cienkiego skrawka, będącego dla ludzkości gwarantem przeżycia. Chyba, że wymyślimy sztuczną żywność, wtedy ziemia uprawna nie będzie nam potrzebna. Opracowanie nowych metod upraw na terenach, które z uprawami się nigdy nie kojarzyły, jest wymogiem oczywistym. Również badania naukowe muszą wesprzeć rolnictwo, by było zrównoważone, bardziej wydajne. 

Ostatnio zwraca się uwagę na konieczność zmniejszenia ilości zjadanego mięsa. Żeby wyżywić te rosnące ilości zabijanych zwierząt, skupiamy się na pozyskiwaniu ziemi pod produkcję roślin nadających się na paszę. W ten sposób marnujemy coraz większe obszary urodzajnej gleby i ogromne ilości roślin. Mówi się, że produkcja roślinna powinna być przeznaczona do spożycia bezpośrednio przez ludzi, nie przez zwierzęta. Czy mięso rzeczywiście musimy mieć na talerzu codziennie, do każdego posiłku? Lata temu mięso było zdecydowanie rzadziej podawane i jakoś nikomu na złe to nie wyszło. Teraz zwiększona ilość protein rekompensuje zredukowane do minimum węglowodany. Kiedyś nikt nie bał się chleba, ziemniaków, owoców. Może więc ta węglowodanowa obsesja została nam wmówiona? Szwedzi nawet śledzie jedzą na słodko, a stanowią jedną z najzdrowszych nacji na świecie. Może powinniśmy jeść wszystko, ale z umiarem? Coś nam umyka, sprawy proste postawiono na głowie. Bo jeśli drożdżowy placek, kilka dodatkowych jabłek czy pszenna bułka są  w stanie nas wykończyć, to chyba coś jest nie tak. Oczywiście lepiej unikać tego, co wysoko przetworzone (choć nie zawsze), ale czy naprawdę musimy sobie tak wielu rzeczy odmawiać? Podzielam pogląd, iż powinniśmy jeść bardziej różnorodnie, organizm poradzi sobie z tymi różnymi produktami.  

W naszym domu raczej nikt nie przestawi się na wegetariańską dietę. Jednak nie ma przeszkód, byśmy w niektóre dni jedli potrawy jarskie. Jeśli jedzenie fasoli, grochu, ciecierzycy czy najróżniejszych klusek może coś zmienić, to dlaczego tego nie zrobić? Dlaczego nie uprawiać czegoś na własny, domowy użytek? Trudniej to robić w mieście, w mieszkaniu w bloku. Niby można w doniczkach posiać zioła, ale to tylko namiastka, która nie zaspokoi rzeczywistych potrzeb. Czy wobec tego próbować? Nie wiem, mam różne wątpliwości. 



Z jednej strony to naprawdę przyjemność mieć taki mini ogródek na balkonie. Nie tylko ziołowy. Tylko, że balkonowe warunki nie sprzyjają za bardzo warzywom czy owocom. No i miejsca jest drastycznie mało. Istotna jest też kwestia nawożenia i nawodnienia. Nawóz jest potrzebny, by warzywa miały odpowiedni smak. Jednak nieumiejętne nawożenie to znów kłopoty ze zdrowiem. Wody zużywa się tym więcej, im bardziej nasłonecznione jest stanowisko. Zastanawiam się więc czy to się opłaca, czy efekty warte są tych starań? Jakiś czas temu alarmowano, iż jaja kur z wolnego wybiegu mogą stanowić zagrożenie, wynikające z zanieczyszczeń powietrza. Toksyczne cząstki opadające na ziemię dostają się do żołądków drobiu, a następnie poprzez jaja (i mięso) do naszych organizmów. I wyszło na to, że intensywna hodowla może być paradoksalnie zdrowsza. W tym kontekście trudno przewidzieć jakie jest ryzyko w przypadku roślin jadalnych, uprawianych na balkonie. Może lepiej dać sobie spokój?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz