wtorek, 29 marca 2016

Zrobić krok w stronę drzwi

Moim zdaniem jako nacja jesteśmy zdecydowanie pesymistami, choć tyle jest dobrych powodów, by żyć pogodnie, z uśmiechem. Bywają gorsze dni, ale przecież nie wszystkie. Nie chodzi o huraoptymizm, o udawanie czegokolwiek. Jednak nie można i nie warto ulegać fiksacji na tym, co było, co nas dotknęło, zraniło, co być może w jakimś sensie zniszczyło nam życie, albo co się nie udało, w czym polegliśmy totalnie. Tak myślę, staram się tak podchodzić do problemów, nawet tych ciężkiego kalibru. 

Psychologia twierdzi, że pamięć o życiowych traumach to zła pamięć. Należy się od niej uwolnić. Przede wszystkim trzeba zaakceptować przeszłość. Taką, jaka była, z najgorszymi rzeczami, które się wydarzyły. Słusznie zawsze nam powtarzano: Co było, to było, już się stało. Tego się już nie zmieni. Trzeba żyć dalej. Ja się z tym zgadzam. 

Odcięcie się od przeszłości jest czasem bardzo trudne, ale możliwe. Człowiek jest zdolny do transcendencji i ten nadzwyczajny dar "przekraczania siebie" odnosi się także do pamięci, nawyków, odruchów, ba, nawet do cech osobowości i charakteru. Mamy właściwie całe życie na to, aby uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć tego, co może sprawić, że nasze życie stanie się bardziej wartościowe i dobre (Ewa Woydyłło).

W każdym wieku, nawet jako dorośli ludzie, możemy się zmienić, możemy nasze życie uczynić lepszym. Życie jest jak hotel, jeżeli ci się w nim coś nie podoba, po prostu zmień pokój. To kwestia z filmu „Hotel” (reż. Lisa Langseth, 2013). Pani psycholog E. Woydyłło przywołała tę metaforę, byśmy w chwilach zwątpienia pamiętali, że zawsze jest wyjście z danej sytuacji. Trzeba tylko zrobić pierwszy krok w stronę drzwi. 

Czytając inne wypowiedzi pani psycholog zauważam, że często nawołuje do znalezienia w sobie sił i odwagi, by zmienić to, co nas w życiu uwiera. Ten jeden przysłowiowy krok jest szansą, że coś się wreszcie "zadzieje". Moim zdaniem nie da się "tak po prostu" rzucić wszystkiego w diabły, nie da się się "tak po prostu" zresetować swojego życia i zacząć "tak po prostu" wszystkiego od nowa. Bo jeśli nawet starczy nam sił i odwagi, to może być wiele przesłanek ku temu, by jednak trwać w dotychczasowym układzie. Nawet wbrew sobie. 

Nie wszystkim pomoże terapia u psychologa, bo nie każdy jest skłonny wyrazić zgodę na to, by ktoś mu grzebał w głowie. Jednak zwrócenie się do specjalisty jest lepszym rozwiązaniem niż oczekiwanie na wsparcie od uczestników jakiegoś popularnego forum, facebooka czy innych mediów społecznościowych. Kiedyś usłyszałam w telewizji, że „(…) Facebook to nie miejsce na płaczliwe wynurzenia, prośby o wsparcie. Są tylko trzy ważne powody zamieszczania wpisów – coś jest merytoryczne, piękne lub zabawne. Innych możliwości nie ma. Terapię załatwia się z najbliższymi lub u psychologa.” Taką radę dała swojej mamie - aktorce jej nastoletnia córka. Ta opinia odnosiła się głównie do osób z pokolenia mamy. Tak więc młodsi dają całkiem dobre rady starszym, nawet jeśli tylko przypuszczają, że z kimś takim mają do czynienia. W sieci możemy być anonimowi, ale podobno nawet tak niewinne „trzymajcie za mnie kciuki” od razu zdradza człowieka nie z tej epoki. Młodzi tak nie piszą, nie popełniają wspomnianych wyżej błędów. Nie do końca tak to widzę w szczegółach, ale ogólnie się zgadzam.  



Źródło: 
Na podstawie wywiadu Magdaleny Smęder z Ewą Woydyłło – psycholożką, terapeutką uzależnień. Tytuł wywiadu: Dlaczego jedne zdarzenia pamiętamy świetnie, a innych nie potrafimy lub nie chcemy sobie przypomnieć? (kultura.gazeta.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz