czwartek, 22 czerwca 2017

Kawiarka

Kawiarka to dla mnie w zasadzie nowość. Piłam raz czy dwa kawę parzoną w ten sposób. Smakowała mi, ale widocznie niczym mnie nie zaskoczyła, nie doceniłam jej walorów. U nas pierwsze parzenie i… wielkie rozczarowanie. Kawa wyszła słaba, bez aromatu, zdecydowanie gorsza niż „zalewajka” robiona przez większość Polaków w szklance. Coś poszło nie tak. Ale co? 

Są różne teorie na temat sposobów parzenia w kawiarce. Poczytałam trochę i drugie podejście było już rewelacyjne. Sprawdziły się następujące zalecenia: 1) do pojemnika wlewać gorącą wodę 2) nie wsypywać kawy na sitko do pełna, trzeba zostawić 0,5-1,0 cm wolnej przestrzeni 3) nastawić kawiarkę na najmniejszy palnik i maksymalnie odkręcić gaz – napar niemal od razu zaczyna spływać do górnego pojemnika 4) zdjąć kawiarkę ze źródła ciepła natychmiast, jak tylko płyn przestanie płynąć (syczy) 5) ostudzić dolny zbiorniczek pod zimną wodą. Tak przygotowany napar rozlewamy do małych filiżanek, najlepiej ogrzanych. 

Specjalista od parzenia kawy radził też założyć dodatkowo filtr, by nic nie wpadało do wody. Kupiliśmy filtry do ekspresów przelewowych (rożki), po wycięciu z nich kółek odpowiedniej wielkości wystarczyło je założyć z obu stron suchej kawy (na sitko i na kawę). Napar był wspaniały. Nie lubię, gdy jest zbyt mocny, dlatego po kilku próbach doszłam do miarki 6-7 g kawy na jedno parzenie (do sitka). 

Wydedukowaliśmy, że gorąca woda i filtry mają istotne znaczenie dla efektu końcowego. Może tak być, iż woda jest zasysana do góry, choć nie ma jeszcze odpowiedniej temperatury. Kawa się dobrze nie zaparzy. Przy wrzątku nie ma tego ryzyka. Filtr stawia wodzie dodatkowy opór. Być może wzrasta przez to ciśnienie, może woda ciut dłużej przesiąka przez warstwę kawy. To zaś wpływa na intensywność napoju. I jeszcze jedno - kawy nie sypiemy za dużo, gdyż pęcznieje podczas parzenia, co grozi wygięciem sitek pod jej naciskiem (w górę i w dół). Nie jest to wielka usterka, ale po co psuć dość drogie w końcu urządzenie. 


 


Niektórzy mają zastrzeżenia do konieczności dwukrotnego zużycia energii - raz na przygotowanie wrzątku, drugi raz na jego ogrzanie w kawiarce. Jednak po ustawieniu kawiarki na gazie napar prawie od razu zaczyna płynąć. Ostatecznie kawiarka to nie mus, można zalać kawę w zaparzaczu (french press) czy w kubku.  Podobno kawa z zaparzacza ma wyższą zawartość kofeiny. To niekoniecznie zaleta.

Moja kawiarka ma pojemność 300 ml. Wlana woda podchodzi pod zaworek i tak właśnie ma być. Zostaje jej trochę w pojemniku, nie wszystko przelewa się do górnego zbiornika. To normalne, gdyż rurka nie dochodzi do dna. Jest to też jakieś zabezpieczenie przed spaleniem pustego pojemnika czy rozerwaniem go. Tak sądzę. Gotowej kawy starcza na dwie małe filiżanki, o pojemności 150 ml każda (niepełne). Podobno miarą właściwą jest 50 ml na jedną osobę, przyjęte od Włochów. Tak licząc mam 4-5 porcji naparu. Tylko kto pije kawę w takich naparsteczkach?  

Przy okazji rada ogólna dotycząca parzenia kawy bez kawiarki. Podobno specjaliści radzą, by na każde 180 ml wody sypać do filiżanki lub zaparzacza 1-2 łyżki stołowe (tak, tak) świeżo zmielonej kawy, wtedy będzie idealna. W przelewowym ekspresie brałam zazwyczaj 6-7 g świeżo zmielonej kawy na każde 125 ml wody. Zauważyłam jednak, że nawet dla moich gości kawa była wtedy za mocna.  Ważny okazał się też aspekt ekonomiczny, bo kilogramowe opakowanie kawy zużywałam bardzo szybko. Teraz biorę 3-4 czubate łyżeczki kawy na 500-600 ml wody. Dla mnie są to optymalne proporcje, kawa bardzo mi smakuje.




Źródło:
MK Cafe Fresh
domkawy.pl
Adam Laska, kafar.info (cytat z autora na jakimś blogu, którego adresu nie zanotowałam)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz