poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Cienków i jeszcze krok dalej

Na Cienkowie.


Ostatnie upały nie sprzyjały wędrówkom. Górskie szlaki bardzo często są odkryte i trzeba maszerować w pełnym słońcu, czasem wiele godzin. Miało być chłodniej, pojechaliśmy więc do Wisły Czarne. Szliśmy grzbietem Cienkowa na Gawlasi, dalej na Magurkę Wiślańską i Baranią Górę. Z Baraniej zeszliśmy do schroniska na Przysłopie. Wracaliśmy wzdłuż Czarnej Wisełki, do Zapory. Jakieś dwa kilometry dalej czekał zaparkowany samochód. W sumie pokonaliśmy tych kilometrów prawie dwadzieścia sześć. 

Pogoda była super, ale nas zwiodła. Niby nie dokuczał jakiś wielki upał, nawet chmurki co rusz zasłaniały słońce, na koniec okazało się jednak, że spiekło nam odkryte części ciała. Bo my, oczywiście, zapomnieliśmy się wysmarować kremem z filtrem. Specjalnie go kupiłam, nawet wyjęłam z apteczki i …leżał sobie w łazience. Podobny blamaż zaliczyliśmy z odblaskami. Mamy fajne opaski, których też nie zabraliśmy. Wracając byliśmy słabo widoczni w ciemnościach. 

Cienków bardzo mi się podobał. Żółty szlak łagodnie pnie się do góry, można go przejść nawet z małymi dziećmi. Niestety (stety!, stety!) tylko na początku znajdziemy punkty gastronomiczne. Trzeba więc zabrać ze sobą prowiant. Jakaś budowa się szykuje nieco wyżej, ale nie wiem co to będzie. Lepiej więc nosić jedzenie i picie, niż narazić się na problemy. Bo na przykład odwodnienie to już bardzo poważna sprawa. My mieliśmy w plecakach wyjątkowo dużo wody. Piliśmy sporo cały dzień. A mimo to silne pragnienie nas nie opuszczało. W schronisku też piliśmy i piliśmy bez końca. Nawadnialiśmy się sumiennie – wszystko mało. Jeszcze następnego dnia co chwila sięgaliśmy po mineralną. Nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek mieli takie pragnienie. Podczas wielogodzinnej wędrówki ani razu nie mieliśmy potrzeby szukać ustronnego miejsca „na siku”. Organizm oszczędzał płyny. Dla mnie fajnie, bo to zawsze kłopot na szlaku, no i te kleszcze… Kłopot, nie kłopot - pić trzeba. 

Z powodu późnej i niełikendowej pory nie mogliśmy zwiedzić Muzeum Górskiego ani Izby Leśnej, wszystko było nieczynne. Zapomniałam też, że w pobliżu muzeum stoi kapliczka, w której koniecznie chciałam zobaczyć malowaną na szkle Panienkę Baraniogórską. Podobno jest ich więcej i warto by było czegoś na ich temat się dowiedzieć. I tym sposobem mamy powód, by jeszcze raz wybrać się na Przysłop. Nie wiadomo czy można tam dojechać rowerem, czy na szlaku nie ma gdzieś zakazu. Trochę by mnie taki zakaz zdziwił, bo niemal pod samo schronisko podchodzi asfaltowa droga, idealna dla rowerów. A szczerze mówiąc nie bardzo mi się widzi tyle kilometrów iść pod górkę, nawet spacerkiem. Na rowerach moglibyśmy jeszcze odskoczyć na Stecówkę. Byliśmy tam ostatni raz krótko przed pożarem drewnianego kościółka. Podobno jest już odbudowany. 

Barania to naprawdę fajna górka. Na szlakach raz jest łatwiej, raz trudniej, ale zawsze ciekawie. Po drodze mnóstwo tablic dydaktycznych z ogromną ilością informacji. My zazwyczaj robimy ich zdjęcia, ale często lepiej przeczytać wszystko od razu, bo najczęściej plansza dotyczy tego konkretnego miejsca, w którym się znajduje. Byliśmy na Baraniej wiele razy i pewnie jeszcze nie raz tam się wybierzemy. Dla tej ciszy, dla urody Beskidów. Lubię usiąść na szczycie gdzieś z boku. Rozglądam się na wszystkie strony, delektuję widokami i czuję, jak wraca do mnie dobra energia. Na widok zamglonej Babiej Góry zawsze odczuwam dumę, rozrzewnienie,  tęsknotę. 

Poniżej piękny tekst autora „Panienek Baraniogórskich”, znaleziony na stronie PTTK. Suplikacja to błaganie, prośba. Niekoniecznie w czasie klęsk żywiołowych czy narodowych nieszczęść. Zaś łoktusza to gwarowo płachta, szal, chusta. W niektórych regionach Polski kobiety okrywały nią ramiona i plecy, także łokcie (stąd nazwa). Łoktusza bywała z grubego płótna lub z cienkiego tiulu, następnie haftowanego w delikatny, biały wzór (angielska mgiełka). Łoktuszą nazywano też płachtę uwiązaną na szyi, z której siewca wysiewał ziarno. W XIX wieku łoktusze pojawiły się w malarstwie cechowym i ludowym, jako nakrycie głowy i ramion Matki Boskiej. 


SUPLIKACJE DO PANIENKI BARANIOGÓRSKIEJ


Wędrowcy po krętych szlakach życia
PROSIMY CIĘ,
Weź nas pod swoją opiekę

Spraw, by garby naszych plecaków
Nie ciążyły zawiścią i pychą -
PROSIMY CIĘ

Nie pozwól, by piasek naszych myśli 
Zmienił się w kamienie fałszywych słów
I czynów złych -
PROSIMY CIĘ

Niech u schyłku dnia 
Przy watrze spotkają się
Prawdziwi przyjaciele i ludzie dobrzy -
PROSIMY CIĘ

Zatrzymaj słowa okrutne i złe
Za płotem naszych zębów
- Niech nie usłyszy ich nikt -
PROSIMY CIĘ

Gdy nadejdzie kres naszej wędrówki
Okryj nas modrą łoktuszą swej dobroci -
PROSIMY CIĘ
PROSIMY CIĘ
PROSIMY CIĘ

Przysłop 23.05.1999 r. Andrzej Dziczkaniec – Bośkoc





Źródło:
barania-gora.cotg.pttk.pl oraz Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz