wtorek, 22 sierpnia 2017

Odgrywanie ofiary

Zazwyczaj chcemy, by inni widzieli nas jak najlepiej pod każdym względem. Zazwyczaj, ale nie zawsze. Niekiedy ktoś ma interes w tym, by przedstawiać siebie w nieco gorszym świetle. Taka osoba świadomie kreuje własny wizerunek w ten sposób, by wyjść na nieudacznika, człowieka słabego, niezaradnego i bezbronnego. Po co? Ano po to, by uzyskać pomoc od innych, choć zazwyczaj pomaganie wcale nie jest konieczne, albo nie w takiej skali i nie w tej formie, jakie są oczekiwania. Liczą się wrażenia, pozory. Trzeba je stworzyć, by być wiarygodnym, bo przecież na jakiejś podstawie trzeba sobie tę pomoc zorganizować. Tu skuteczne może się okazać usilne robienie z siebie ofiary, nieustanne proszenie o drobne i poważne przysługi, a nawet błaganie o to czy tamto. Zawsze z uzasadnieniem, że chyba należy się pomoc matce, ojcu, babci, siostrze, koleżance, sąsiadce itp., bo przecież nie zostawia się bez pomocy osoby samotnej, chorej, słabej, nie radzącej sobie z rozmaitymi problemami. 

W psychologii taka strategia postępowania nazywa się suplikacja (od łacińskiego suplicare – błagać). Mamy w głowach wdrukowaną normę „Pomagaj potrzebującym” i rzadko się zdarza, by ktoś pomocy odmówił. Czujemy się nawet nieco lepiej, gdy możemy komuś pomóc. Dobre uczynki dobrze robią naszemu samopoczuciu, czujemy się dzięki nim nieco lepszymi, a nawet dobrymi ludźmi. I możemy się nabierać na to czyjeś niby nieszczęśliwe życie całkiem długo. 

Odgrywanie „ofiary” jest bardzo skuteczne. Osoba stosująca strategię suplikacji nie musi się starać, wysilać, bo przecież jest taka biedna, bezbronna, niezaradna. Jest w stanie rozchorować się na poczekaniu, gdyby ktoś miał choć cień podejrzeń co do stanu jej zdrowia. Często „ofiara” udaje, że nic nie rozumie, niczego nie jest w stanie pojąć. Swoją  nieporadność intelektualną tłumaczy na przykład starością. I tylko czasem, w chwilach zapomnienia u „ofiary” udaje się dostrzec całkiem normalne zachowania, całkiem logiczne wypowiedzi, bystrość umysłu, niezłą sprawność fizyczną i zaradność. Te obserwacje mogą zaskoczyć i zdumieć. Niektórzy mogą się poczuć oszukani i wykorzystani. Szczególnie, jeśli dzień w dzień byli na każde zawołanie, spełniali wszystkie żądania "ofiary". "Ofiarą" nie zawsze jest kobieta. Mężczyźni też wykorzystują tę strategię. 

„Ofiara” nie lubi tych, którzy nie chcą jej pomagać. Nie toleruje odmowy. Nie rozmawia z tymi, którzy nie dali się nabrać. Obraża się, jest agresywna. Błaga obcych ludzi o pomoc, twierdząc na przykład, że nie chcą jej pomóc własne dzieci, że najbliżsi reagują obojętnością na jej problemy. Oczerniona rodzina, nieświadoma tych zagrywek, musi być w szoku, gdy zorientuje się wreszcie, co się dzieje.  

Co zrobić z podobną „ofiarą”? To zapewne zadanie dla psychologa. Tylko która „ofiara” z własnej woli do psychologa się wybierze? Nie każdy potrafi się takiej osobie przeciwstawić, wyznaczyć granice, postawić warunki. Ktoś, kto gierki uczynił sensem swojego życia jest wyjątkowo odporny na próby "przemówienia do rozumu".  Ofiara nie zamierza się zmienić. Bo to inni niczego nie rozumieją, inni są przyczyną wszystkich problemów. Mimo wszystko nie wolno się poddawać manipulacji i stanowczo mówić NIE, gdy intuicja podpowiada, że jesteśmy perfidnie wykorzystywani. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz