To bardzo smaczna, soczysta wędzonka. Łatwa do wykonania. W niczym nie przypomina produktów oferowanych w sklepach, nawet tych podobno "swojskich". Efekty przerosły nasze oczekiwania. Garnkowa metoda wędzenia wydaje się mieć przewagę nad tradycyjnym procesem. Wszystko trwa zdecydowanie krócej, mniej substancji potencjalnie szkodliwych przenika do mięsa.
Potrzebne:
Potrzebne:
karczek wieprzowy
1 l wody na solankę (na
1 kg mięsa)
zioła do solanki (5-6
liści laurowych, 10-12 ziaren ziela angielskiego, 5-6 ząbków czosnku w łupinach
+ 1 łyżeczka cukru)
80 g peklosoli – wg nas
stanowczo za dużo, wędlina wyszła zbyt słona (tak podawała receptura)
Zagotować 250 ml wody
wraz z pokrojonym czosnkiem, połamanymi liśćmi laurowymi i zielem angielskim.
Gotować 5 minut. Ostudzić.
Dolać resztę zimnej wody,
dodać peklosól i cukier.
Zalać tym mięso (ma być
przykryte płynem) i na 4 dni odstawić do lodówki.
Po tym czasie opłukać
dokładnie, osuszyć, włożyć do siatki wędliniarskiej lub osznurować.
Powiesić na kiju na
kilkanaście godzin.
Dokładnie osuszone
mięso wędzić na zrębkach olcha / buk przez 2,5-3 godziny w temperaturze
50-60°C.
Następnie parzyć 1-2
godziny w temperaturze 75°C, do osiągnięcia wewnątrz batonów 68°C.
Po czym powiesić na kiju na kilkanaście godzin. Później schować do lodówki, gdzie baleron „dochodzi”
jakiś czas (nie jeść od razu).
Mąż wędzenie i parzenie
wykonał po swojemu, co oznacza po prostu, że skrócił czas trwania tych etapów.
I w efekcie konieczne było drugie parzenie przez kolejne 60 minut, bo wędlina
wydawała się jednak lekko surowa. Przy okazji sparzyliśmy też ponownie kiełbasę
z karczku (40 minut), którą robiliśmy razem z baleronem poprzedniego dnia. Tak na wszelki wypadek. No i to był dobry krok.
Początkowo baleron był stanowczo zbyt słony. Dla mnie „sama sól”. A i tak peklosoli daliśmy mniej niż autorka przepisu. Po powtórnym parzeniu na słoność jest idealnie.
Źródło:
smaker.pl/kucharz-kuchmariola63 - sugerowaliśmy się przepisem tam zamieszczonym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz