czwartek, 3 maja 2018

Garnek do wędzenia

Przejęłam się trochę szkodliwością ocynku (blacha ocynkowana) i dla pewności, jakiś czas temu, kupiliśmy garnek ze stali nierdzewnej. Już kiedyś widziałam promocyjną ofertę podobnych naczyń w jednym z wielkich sklepów, wystarczyło poczekać na kolejną okazję. 

Garnek ma pojedyncze dno, ale jest dość wysoki (jak wiadro), można w nim wędzić wiszące batony wędlin. Pasuje do niego  szklana pokrywka  o średnicy 28 cm. Koszt zakupu garnka: 25 zł.  Musimy jeszcze podumać nad poprawą szczelności, na razie mąż wyściela brzeg garnka papierowymi ręcznikami i folią aluminiową. Wędzenie przebiega bez problemów, w domu zapach dymu jest ledwie wyczuwalny. 

Nie przerabialiśmy pokrywki, jedynie z otworu odpowietrzającego została zdjęta metalowa obrączka. W tym miejscu idealnie mieści się nóżka termometru. Wykorzystujemy natomiast okrągły ruszt z innego garnka i do niego podwieszamy wędliny. Podobne ruszty można kupić (działy ogrodnicze, produkty do grillowania itp.). W wiadrze ruszt ładnie osiadał na zwężających się ściankach. Tutaj trzeba było dorobić jakiś stojak, by ruszt przytrzymać u góry. Mąż zrobił go z drutu. To wszystko. 






Ponad dwa lata później: Garnek do wędzenia na kuchenkę gazową można już kupić za niespełna 300 zł. Ze stali nierdzewnej, z tackami, rusztem, z termometrem i wężykiem do odprowadzania dymu. Okazuje się, iż nasz pomysł nie był wcale taki głupi i ktoś dostrzegł potencjał w działaniach wielu domowych wytwórców wędlin. Tych garnkowych, oczywiście. Jest trochę drożej, ale nie trzeba aż tak kombinować. Chociaż jest jeden problem. Otóż skraplająca się para wodna spływa po ściankach na dno, omijając przeznaczoną do tego tackę. Podgrzewana woda paruje, a ponieważ garnek jest bardzo szczelny, to następuje wzrost temperatury i wędlina się parzy. Wszystko komplikuje fakt, że przez metalową pokrywkę nic nie widać i nie wiadomo kiedy zmniejszać płomień, czy wręcz wyłączyć gaz. Rozwiązaniem problemu może być  na przykład jakaś rynienka przymocowana do ścianek garnka. Wędliny są uwędzone, w sumie nieźle, ale trochę inaczej niż w naszej samodzielnie skonstruowanej garnkowej wędzarce. Dodatkowe parzenie w wodzie nie zawsze jest konieczne. Wspomnę też, że w trakcie używania garnka, po którymś razie, dno zaczęło się gwałtownie odkształcać podczas podgrzewania / schładzania. Nie jest to problem wielkiej wagi, ale za każdym razem podrywa nas na równe nogi potężny hałas towarzyszący wyginaniu się cienkiej stali. Dno nie jest wielowarstwowe i stąd ten huk. Jednym słowem projektanci owego garnka mieliby jeszcze nad czym popracować, gdyby powyższe uwagi ktoś im podsunął. Mimo niedoskonałości mąż już na stałe ten właśnie garnek wykorzystuje i raczej nie narzeka. 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz