W tym roku wykorzystałam suszarkę do grzybów, warzyw i owoców. Taką najprostszą, bez elektroniki. Jej moc nie jest wielka, ale coś za coś. W sklepie uśmiechnęliśmy się z mężem na wspomnienie niedawnych rozważań o zrównoważonym życiu, śladzie węglowym i tym podobnych sprawach. To oczywiście ma znaczenie, jak sobie to nasze życie organizujemy, co robimy, na ile szkodzimy lub nie środowisku. Chcielibyśmy postępować jak najbardziej właściwie, ale trudno być tak do końca bez skazy. Bo choćby ten ślad węglowy – jak go wyliczyć dla tej konkretnej suszarki? To producent powinien taką informację zamieszczać na swoim produkcie. Przestaliśmy więc o emisjach do atmosfery myśleć i bez dalszych wyrzutów sumienia cieszyliśmy się zakupem. Uznaliśmy, że proste urządzenie to mniejsza emisja CO2, bo proces technologiczny również jest mniej skomplikowany i nie wymaga tylu nakładów. Suszarką nie jest szybciej, niż suszyć w piekarniku kuchenki. Ale jest inaczej. Nie wiem co jest korzystniejsze, bardziej ekologiczne.
Do pierwszego suszenia przygotowałam 4 kg pomidorów, takich na gałązkach. Były wodniste i usunęłam płynne części miąższu. Zrobiłam z nich przecier do słoików. Pomidory pokroiłam na mniejsze kawałki, żeby suszyło się lepiej. Temperaturę ustawiłam na maksimum, to znaczy na 70°C. Nie mam możliwości regulowania intensywności suszenia, ale chyba mi to nie przeszkadza. Suszarka pracowała z przerwami pół dnia i cały następny dzień do późnego wieczora. Wyłączyłam ją kilka razy, by przełożyć lub obrócić pomidory. Wreszcie mogłam zapełnić słoik. Jeden. Tylko tyle zostało z tych czterech kilogramów. Pomidory zalane gorącym olejem na wszelki wypadek pasteryzowałam około 10 minut. Na dno słoika dałam gałązkę świeżego rozmarynu i pokrojone dwa ząbki czosnku. Wcześniej w misce oprószyłam pomidory suszonymi ziołami - bazylią, oregano, tymiankiem i skropiłam octem. Po wymieszaniu przełożyłam je do słoika.
Do pierwszego suszenia przygotowałam 4 kg pomidorów, takich na gałązkach. Były wodniste i usunęłam płynne części miąższu. Zrobiłam z nich przecier do słoików. Pomidory pokroiłam na mniejsze kawałki, żeby suszyło się lepiej. Temperaturę ustawiłam na maksimum, to znaczy na 70°C. Nie mam możliwości regulowania intensywności suszenia, ale chyba mi to nie przeszkadza. Suszarka pracowała z przerwami pół dnia i cały następny dzień do późnego wieczora. Wyłączyłam ją kilka razy, by przełożyć lub obrócić pomidory. Wreszcie mogłam zapełnić słoik. Jeden. Tylko tyle zostało z tych czterech kilogramów. Pomidory zalane gorącym olejem na wszelki wypadek pasteryzowałam około 10 minut. Na dno słoika dałam gałązkę świeżego rozmarynu i pokrojone dwa ząbki czosnku. Wcześniej w misce oprószyłam pomidory suszonymi ziołami - bazylią, oregano, tymiankiem i skropiłam octem. Po wymieszaniu przełożyłam je do słoika.
Pomidory wyglądają jak surowe, ale to złudzenie. |
Kolejne suszenie - kupiłam pomidory mięsiste, pokroiłam je w poziome plastry o grubości około 5-7 mm. Nie ma żadnych strat surowca, nie leje się woda.
Rewelacyjny smak! Dopiero teraz wiem, jakie powinny być. Nie wolno ich przesuszyć. |
Następny słoik zapełniałam na raty. Pierwszą partię zalałam zbyt gorącym olejem i pomidory znajdujące się na powierzchni natychmiast zaczęły czernieć. Słoik się zamknął, jednak po dwóch dniach otwarłam go. Dołożyłam jeszcze trochę pomidorów. Te poprzednie miały dobry smak, spalenizny nie wyczułam. Dolałam trochę zimnego oleju i od razu pasteryzowałam około 20 minut (od zagotowania).
Zrobiłam. Kupiłam pomidory podłużne, kroiłam je na 3-4 grube plastry i nie usuwałam miąższu. Były raczej twarde. Część suszyłam w piekarniku i te były gotowe znacznie szybciej, suszyły się zdecydowanie lepiej niż na suszarce. Zastanawiałam się nawet czy nie pokroić ich tylko wzdłuż na pół. Bałam się jednak, że do nocy nie zdążę z tą robotą. Piekarnik przez 15 minut pracował na 130°C z termoobiegiem, następnie obniżyłam do 80°C. Suszenie trwało około 4 godzin, przy lekko uchylonych drzwiczkach. Zalewałam gorącym olejem o temperaturze 90°C. Pasteryzacja trwała 10 minut. Robiłam ją tylko dlatego, że nie byłam pewna klamerek przy wieczkach.
Po jakimś czasie: Tak się zachwycaliśmy tymi pomidorami, nawet w rodzinie robiły furorę. A tu się okazuje, że wystarczy olej i zioła (świeże i suszone), czosnek, sól, ewentualnie trochę cukru i kapka octu. I już mamy olej smakowy. Rewelacyjny ze świeżym, domowym chlebem. Ostatnio jedliśmy z tym olejem nasz domowy ser Koryciński. Niebo w gębie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz