środa, 22 sierpnia 2018

Żar, czyli testowanie kondycji

Zdecydowaliśmy się pójść czerwonym szlakiem od strony zapory. Wiedziałam, że będzie stromo. Było. Od początku do końca. Na szczycie nie zabawiliśmy długo, szliśmy dalej, na Kiczerę. Za nią, kawałek wyżej, znajduje się wiata. Wędrowcy nocują w niej często, obok można rozpalić ognisko. W drodze powrotnej spotkaliśmy dwie dziewczyny. Wędrowały ze Straconki i chciały dojść na Potrójną. Jak mówiły – robiły Mały Szlak Beskidzki. Zaciekawiły mnie i w domu znalazłam nader interesujące relacje z podobnych wypraw. Pomyślałam, że też bym się przeszła taką trasą, gdybym była młodsza. Od razu przyszła refleksja, że w czasach młodości chodzenie po górach mało mnie bawiło. Na stare lata nadrabiam zaległości. Kilka dni w drodze to chyba jednak zbyt wiele. Prawdopodobnie pochodzimy po Górach Zasolskich i na raty zaliczymy część tego szlaku. Tak naprawdę nie o zaliczanie tu chodzi. Ciekawi nas jak tam wszędzie jest i ta ciekawość pcha nas w świat. To znaczy w góry, oczywiście. 

Myślę sobie, że spisałam się nieźle, co po raz kolejny stwierdzam z lekkim zdziwieniem. Z moją kondycją nie jest widocznie najgorzej. Człowiek się naprawdę wytrenuje trochę, nawet jeśli niezbyt często podejmuje tego typu wysiłek. I to jest pocieszające. Odczuwam satysfakcję, bo wielu młodych pisało, że Żar i dla nich stanowił wyzwanie, że było ciężko. 

Od jakiegoś czasu coraz rzadziej spotykamy na szlakach osoby nieco starsze. Wiadomo, wiek ma swoje ograniczenia. Kiedy my odpuścimy sobie wędrowanie? Chyba nie podoba mi się taka perspektywa. Pewnie - można też jeździć na rowerze, chodzić z kijami czy robić inne rzeczy. Można, ale już widzę, że mój śliczny rower coraz rzadziej wyjeżdża z komórki. Trochę nie przystajemy do siebie i tylko czasem wybiorę się nim na wycieczkę, na targ czy do sklepu. Kije, po latach intensywnego maszerowania, znudziły mi się w końcu. Obowiązkowo zabieram je w góry, poza tym ich nie wyciągam. Mieszkanie zagraca sprzęt do ćwiczeń, nie wykorzystujemy go na okrągło. I choć coś stale robimy, ruszamy się, to widzę w sobie taką skłonność do rozleniwiania się. Pomyślałam nawet o siłowni, że może zapisać się i potrenować pod okiem specjalisty. Niewielka forma przymusu byłaby dla mnie dobra. Kurcze, szkoda mi pieniędzy. A może zacznę od diety? Warto by zrzucić to i owo. I to jest dobra konkluzja po Żarze. Bo gdybym była lżejsza, szło by mi się zdecydowanie łatwiej. To pewne. 



Widok z Kiczery na Żar.
Za zbiornikiem - grzbiet Magurki Wilkowickiej i Czupla.

Widok z Żaru na Jezioro Żywieckie.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz