Suszki, czyli suszone owoce. Kompot ze suszków (gwarowe) na świątecznym stole musi być. Przynajmniej u nas, na Śląsku. W dzieciństwie z rodzeństwem nawlekaliśmy na długie nitki cząstki jabłek, które suszyły się następnie nad piecem. Na świąteczny kompot wystarczyło mieć jabłka, gruszki i śliwki. Pomarańcze były zbyt cenne, bo bywały w sklepach wyłącznie w okresie Bożego Narodzenia, ewentualnie na Wielkanoc i nikt ich nie suszył. Innych "zagranicznych" owoców też nie było. Ananasy widziałam w osiedlowym sklepiku raz w życiu. To były dziwne czasy. Może z sentymentu, a może z przyzwyczajenia ja też gotuję ten kompot dość ubogi. Dorzucam tylko goździki, kawałek cynamonu i plastry świeżej cytryny.
Przez wiele lat suszone owoce po prostu kupowałam. Bo przecież pracowałam, nie miałam czasu, a zresztą po co się tak bawić, skoro bez problemów są dostępne w każdym markecie. Tak to wtedy widziałam. Nie ma nic złego w kupowaniu gotowych produktów, ale zmieniło mi się myślenie. Teraz staramy się samodzielnie robić co się da. Jest smaczniej, zdrowiej, taniej.
Owoce suszyłam w suszarce do warzyw i grzybów oraz w piekarniku, w temperaturze 70°C, z termoobiegiem. Nie potrzebuję tych owoców wiele, ale i tak trochę czasu mi to zajęło. Gruszki i jabłka kroiłam w plastry, suszyły się doskonale. Połówki wydrylowanych śliwek węgierek skurczyły się znacznie, lepiej prezentują się śliwki ciemne, pozostały większe. Smakiem jedne i drugie po wysuszeniu przypominają raczej śliwkowe powidła. Brak im dymnego aromatu z wędzenia, ale kompot na pewno będzie dobry. Na próbę skroiłam też banany i bardzo jestem z nich zadowolona. Im były dojrzalsze, tym okazały się słodsze po wysuszeniu. Suszone w plastrach pomarańcze nadają się do herbaty, są też bardzo smaczne do pogryzania. Suszki jako przegryzka są dobrą opcją, zawierają jednak dużo cukru, a to dodatkowe kalorie. Za to smak mają boski i choćby dlatego warto suszeniu owoców poświęcić chwilę. A my zabraliśmy suszone banany w góry, na wędrówkę. Rewelacyjnie się sprawdziły - odżywcze i lekkie do noszenia.
Przez wiele lat suszone owoce po prostu kupowałam. Bo przecież pracowałam, nie miałam czasu, a zresztą po co się tak bawić, skoro bez problemów są dostępne w każdym markecie. Tak to wtedy widziałam. Nie ma nic złego w kupowaniu gotowych produktów, ale zmieniło mi się myślenie. Teraz staramy się samodzielnie robić co się da. Jest smaczniej, zdrowiej, taniej.
Owoce suszyłam w suszarce do warzyw i grzybów oraz w piekarniku, w temperaturze 70°C, z termoobiegiem. Nie potrzebuję tych owoców wiele, ale i tak trochę czasu mi to zajęło. Gruszki i jabłka kroiłam w plastry, suszyły się doskonale. Połówki wydrylowanych śliwek węgierek skurczyły się znacznie, lepiej prezentują się śliwki ciemne, pozostały większe. Smakiem jedne i drugie po wysuszeniu przypominają raczej śliwkowe powidła. Brak im dymnego aromatu z wędzenia, ale kompot na pewno będzie dobry. Na próbę skroiłam też banany i bardzo jestem z nich zadowolona. Im były dojrzalsze, tym okazały się słodsze po wysuszeniu. Suszone w plastrach pomarańcze nadają się do herbaty, są też bardzo smaczne do pogryzania. Suszki jako przegryzka są dobrą opcją, zawierają jednak dużo cukru, a to dodatkowe kalorie. Za to smak mają boski i choćby dlatego warto suszeniu owoców poświęcić chwilę. A my zabraliśmy suszone banany w góry, na wędrówkę. Rewelacyjnie się sprawdziły - odżywcze i lekkie do noszenia.
Suszone jabłka. |
Suszone gruszki. |
Suszone banany. |
Suszone śliwki. |
Też suszone, ale grzybki. Na zupę, na sos. Własnoręcznie zbierane przez męża. Suszyłam je podobnie jak owoce. Zapach rewelacyjny! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz