poniedziałek, 25 lutego 2019

Domowa woda gazowana

Nic na to nie poradzę, lubię wodę gazowaną. Lekko, średnio, a nawet mocno nasyconą CO2. Przez kilka ostatnich lat kupiliśmy jej mnóstwo. W plastikowych butelkach, oczywiście. I pewnie kupowalibyśmy nadal, gdyby nie segregacja odpadów. Kubeł wiecznie był przepełniony, nie było gdzie dokładać nowych opakowań. Uznałam, że być może niewiele taniej nas to wyjdzie, ale zamienimy sklepową wodę mineralną na gazowaną kranówkę. 

Argument, że w sklepie płacimy za wodę, którą za darmo mamy w kranie, nie do końca jest prawdziwy. Bo przecież rezygnacja z kupowania wody pociąga za sobą wzrost jej zużycia w domu, a to oznacza wzrost opłat. U nas woda jest podobno najdroższa w całej Polsce. Ta zamiana niekoniecznie musi się więc opłacać. 

Ceny ekspresów do gazowanej wody zaczynają się od 200 zł. Do tego dochodzi konieczność kupowania co jakiś czas kolejnego naboju z gazem. Nowy nabój jest bardzo drogi i trzeba go kupić po wypiciu 60-80 litrów domowej sodowej. Według producenta na tyle wystarcza gazu. Z naszych domowych testów wynika, iż można zrobić nawet 105 litrów wody, jeśli nasycamy ją słabiej. Pusty nabój wymieniamy na pełny w sklepie, to koszt około 50 zł. Dobrze mieć jeden nabój w zapasie, wtedy ten zużyty wymienimy w najdogodniejszym dla nas czasie. Może i drugą butelkę warto dokupić, w upalne dni będzie jak znalazł. Opłaca się zakup zestawu nabój + butelka, to dodatkowe 100 zł (sprzedaż internetowa). Zwykłe ekspresy, te najtańsze, mają przycisk, którym regulujemy ilość wtłaczanego gazu. Naciskamy raz i przytrzymujemy 2 sekundy. Powtarzamy 2-3 razy. 
Być może dizajnerskie ekspresy są ładniejsze, może warto dopłacić za wygląd, za lampki LED, za bajerancki wskaźnik nasycenia gazem, za szklaną butelkę. Moim zdaniem te najtańsze też mogą się podobać i na pewno spełniają swoją funkcję. Trochę martwi butelka z tworzywa, ale nie ma w nim szkodliwego bisfenolu A, można ją wielokrotnie wykorzystywać. Choć sama nie wiem, przecież plastik to plastik. Czy rzeczywiście ten jest inny, lepszy, bezpieczniejszy? 

Gazowana woda z ekspresu ma inny smak niż mineralna ze sklepu. Im więcej w niej dwutlenku węgla, tym jest kwaśniejsza. Skład samej wody nie u każdego będzie taki sam, dostarczana jest bowiem z różnych ujęć. Wielu twierdzi, iż w kranach mamy wodę o niebo lepszą, niż ta butelkowana. Warto to wykorzystać. W sprzedaży są również syropy o różnych smakach, specjalnie przygotowane do tej sody. Należy je dolać do butelki już po nasyceniu wody gazem. Taniej wyjdzie używać domowe, własnoręcznie zrobione soki, jeśli już mamy potrzebę ich dodawania. 

Urządzenie SodaStream (ekspres) nie jest przedmiotem pierwszej potrzeby. Zajmuje miejsce, generuje dalsze koszty. Z pewnością byśmy sobie bez niego poradzili. Nie o to jednak chodzi, by w imię zrównoważonego życia rezygnować ze wszystkich przyjemności i całkiem niezłych rozwiązań technicznych. Dla planety liczy się każdy mały krok, najmniejsze działanie z naszej strony. Także próba istotnego ograniczenia ilości plastiku w domu. I że wykorzystamy to, co mamy pod ręką, czyli wodę z kranu. Dzięki temu, patrząc w szerszej skali, maleją koszty produkcji, koszty transportu, ewidentnie zyskuje środowisko. No i nie zjadamy tych mikrodrobin plastiku, które wytrącają się ze ścianek każdego plastikowego opakowania, w tym butelek kupnej wody. 

Do odmiennego smaku wody szybko się przyzwyczailiśmy, nasycamy ją w średnim stopniu. Gazowana woda jest smaczniejsza od niegazowanej, dłużej utrzymuje świeżość, wbrew obiegowym opiniom nie szkodzi zdrowiu, a nawet zdrowie może wspomóc. Orientacyjne koszty też już znamy. Litr domowej sodowej po uwzględnieniu zakupu naboju to wydatek około 50 groszy. W sklepie za wodę mineralną płaciliśmy 75 groszy za jeden litr, jeśli trafiliśmy na wyjątkowo korzystną promocję. Zazwyczaj było drożej, około 1 zł za litr. Zakup ekspresu daje więc konkretne oszczędności. To dobre wieści, my jesteśmy bardzo zadowoleni. 

 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz