Nie powinno mnie tu nic zaskoczyć, a jednak… W znalezionym przepisie na kartoffelsalat marynata była w jakimś stopniu niewiadomą. Bo nie wiedziałam czy ziemniaki mają być nią tylko skropione, czy też powinny w niej pływać. I tak się na tej wątpliwości skupiłam, że nie dostrzegłam podobieństwa do potrawy, którą doskonale znam z biednych lat PRL-u. W tamtych czasach najpierw przygotowywane były śledzie solone. Należało je wymoczyć, następnie włożyć do kwaśnej marynaty ze sporą ilością cebuli. Na postny obiad każdy otrzymał kilka całych, ugotowanych ziemniaków, śledzia i tę cebulę. Wszystko zalewało się wspomnianą marynatą, w ilości dowolnej. Nie byliśmy głodni, a przecież aż do kolacji nic więcej nie jedliśmy.
Podane niżej produkty, poza ziemniakami, to składniki marynaty. I już wiem, że muszę ją robić po swojemu. Zamiast czerwonej cebuli wzięłam białą. Przesmażyłam też kawałeczek wędzonego boczku (domowy wyrób męża, nie było go w przepisie). Doskonale podbił smak. Wszystko wrzuciłam do przygotowanego bulionu i zalałam 6 średnich ziemniaków. Można je obrać ze skórki lub nie, jak kto woli. Przed zalaniem kroimy je na grube plastry. Wcześniej, do gorącej zalewy wrzucamy białą cebulę (piórka), będzie dzięki temu miękka. Danie podajemy według własnych upodobań – na ciepło lub wystudzone.
Czy to jeszcze sałatka? Raczej marynowane kartofle, ale też smaczne. Można marynaty przygotować sporo mniej, byle zwilżyć ziemniaki. A szczypior i boczek najlepiej dodać na samym końcu, by smaki nie zniknęły w nadmiarze płynu.
Potrzebne:
6-8 ziemniaków ugotowanych w mundurkach
300-400 ml bulionu (1 kostka rosołowa drobiowa rozpuszczona w 0,5 l wrzątku)
1 cebula
3 łyżki oliwy
2 łyżki szczypiorku (u mnie cały szczypior dymki, 3 cebulki w pęczku)
1 łyżeczka majeranku
3-4 łyżki octu, dowolnego
pieprz, sól (gotowałam ziemniaki w osolonej wodzie i trochę dosoliłam marynatę)
ewentualnie odrobina cukru do marynaty, dopełni smak
Nabieramy z zalewą lub bez niej. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz