Pomysł zaczerpnęłam z telewizji. Byłam ciekawa efektów i postanowiłam zakisić średnią główkę białej kapusty. Miała być grubo pokrojona i lekko ubita w słoju drewnianą łychą. Wcześniej pomiędzy warstwy dodano zioła libańskie. Na koniec kapustę nakryto liśćmi i zalano serwatką. Nie dodaje się już soli, gdyż serwatka jest wystarczająco słona (nie zawsze!). Słój należy zamknąć i codziennie, rano i wieczorem, przez miesiąc otwierać go, by uszły gazy fermentacyjne. Nie miałam serwatki, zalałam więc wszystko normalną solanką (1-1,5 łyżki soli na litr wody). Kisiłam kapustę w glinianym garnku, dopiero po tygodniu przełożyłam ją do słoja (nie zajmowała już tyle miejsca).
Zioła libańskie to mieszanka komponowana nieco odmiennie w zależności od regionu, w którym jest używana. W Libanie w jej składzie znajdą się w równych proporcjach (np. po jednej łyżeczce): ziele angielskie, czarny pieprz, cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, kolendra, suszony imbir. Zioła mogą być zmielone lub w całości. Mieszankę stosuje się do czerwonych mięs, do drobiu oraz do warzyw. W Arabii Saudyjskiej mieszanka ma siedem składników: pieprz, kumin, kardamon, cynamon, kolendrę, kozieradkę i sól. Inny zestaw przypraw do kiszonej kapusty jest bliższy naszym smakom - stosuje się nasiona jałowca, kminku, kopru i selera. Ja wykorzystałam: goździki, cynamon, koper włoski, anyż i kmin rzymski. Cynamon i anyż miałam zmielone, dałam ich po pół płaskiej łyżeczki. Pozostałych nasion sypałam tylko trochę pomiędzy warstwy.
Po tygodniu kapusta była jeszcze surowa, ale przyprawy już zrobiły swoje. Nie dałam ich dużo, a jednak kiszonka zmieniła smak i zapach. Myślałam, że to za sprawą kuminu (kmin rzymski), ale winowajcą mógł być też koper włoski. Co by to nie było, lekko mi przeszkadzało. Z tego powodu wylałam ze słoja cały płyn i wykorzystałam kwaskę (gwarowe), którą miałam z kiszenia marchewki, pietruszki i cebuli. W tej zalewie było sporo kminku, który zdominował całość. Po kolejnym tygodniu smaki się przegryzły.
Mimo początkowych zastrzeżeń zioła libańskie mogą być ciekawą alternatywą dla naszych ziół / przypraw używanych do kiszonek. Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że kiszona kapusta może mieć inny smak niż ten, który znam. Odpowiada mi też sposób krojenia liści. Grube paski, niczym szeroki makaron w rosole, zupełnie zmieniają odczucia podczas jedzenia. To też nowe dla mnie doświadczenie. Z kapusty ugotowaliśmy wielki gar kapuśniaku. Bardzo nam smakuje, warto było eksperymentować.
Zioła libańskie to mieszanka komponowana nieco odmiennie w zależności od regionu, w którym jest używana. W Libanie w jej składzie znajdą się w równych proporcjach (np. po jednej łyżeczce): ziele angielskie, czarny pieprz, cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, kolendra, suszony imbir. Zioła mogą być zmielone lub w całości. Mieszankę stosuje się do czerwonych mięs, do drobiu oraz do warzyw. W Arabii Saudyjskiej mieszanka ma siedem składników: pieprz, kumin, kardamon, cynamon, kolendrę, kozieradkę i sól. Inny zestaw przypraw do kiszonej kapusty jest bliższy naszym smakom - stosuje się nasiona jałowca, kminku, kopru i selera. Ja wykorzystałam: goździki, cynamon, koper włoski, anyż i kmin rzymski. Cynamon i anyż miałam zmielone, dałam ich po pół płaskiej łyżeczki. Pozostałych nasion sypałam tylko trochę pomiędzy warstwy.
Po tygodniu kapusta była jeszcze surowa, ale przyprawy już zrobiły swoje. Nie dałam ich dużo, a jednak kiszonka zmieniła smak i zapach. Myślałam, że to za sprawą kuminu (kmin rzymski), ale winowajcą mógł być też koper włoski. Co by to nie było, lekko mi przeszkadzało. Z tego powodu wylałam ze słoja cały płyn i wykorzystałam kwaskę (gwarowe), którą miałam z kiszenia marchewki, pietruszki i cebuli. W tej zalewie było sporo kminku, który zdominował całość. Po kolejnym tygodniu smaki się przegryzły.
Mimo początkowych zastrzeżeń zioła libańskie mogą być ciekawą alternatywą dla naszych ziół / przypraw używanych do kiszonek. Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że kiszona kapusta może mieć inny smak niż ten, który znam. Odpowiada mi też sposób krojenia liści. Grube paski, niczym szeroki makaron w rosole, zupełnie zmieniają odczucia podczas jedzenia. To też nowe dla mnie doświadczenie. Z kapusty ugotowaliśmy wielki gar kapuśniaku. Bardzo nam smakuje, warto było eksperymentować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz