Nie wiedziałam, który spośród wielu sposobów robienia octu jabłkowego będzie najlepszy. Pokroiłam około 1,5 kg owoców na drobniejsze kawałki i posiekałam je robotem (pojemnik z nożem obrotowym). Masa zajęła prawie ¾ słoja, wody nie weszło już wiele. Jabłka były bardzo słodkie, dlatego dodałam tylko 3 łyżki cukru i odrobinę miodu (można więcej).
Dopiero po trzech dniach coś się ruszyło – owoce poszły do góry, pod nimi została warstwa płynu. Pulpa pracowała intensywnie, ale po dziesięciu dniach wszystko ustało. Dalsze mieszanie nic nie dawało. Przelałam płyn do butelek, a do jabłek wkroiłam dwie dość kwaśne pomarańcze i pół cytryny (bez skórek). Dolałam wody i dosypałam cukru (tyle, by mieszanina była słodka). Słój nakryłam kawałkiem tkaniny i pozostaje mi czekać na to, co wyjdzie z tych zabiegów. Tymczasem w kuchni pachnie winkiem :)
Przy okazji ten mój ocet przydał się dla celów zdrowotnych. W wyniku upadku miałam silnie stłuczoną nogę. Żel na obrzęki niewiele pomógł, zrobiłam więc sobie okłady. Kawałek tkaniny odpowiedniej wielkości nasączyłam octem i na 30 minut przyłożyłam na newralgiczne miejsca. Już po pierwszym okładzie zeszła największa opuchlizna i mam wrażenie, że dzięki temu nie powiększały się sińce. Po czasie okazało się, iż octowe okłady bardzo dobrze zrobiły skórze podudzia. Stosując je ograniczyłam bowiem kontakt z żelem przeznaczonym między innymi do leczenia obrzęków, stłuczeń, itp. Żel wywołał u mnie bardzo brzydkie podrażnienie, wymagające pilnej pomocy dermatologa. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Rada: czytać dokładnie ostrzeżenia zawarte w ulotkach leków.
Dopiero po trzech dniach coś się ruszyło – owoce poszły do góry, pod nimi została warstwa płynu. Pulpa pracowała intensywnie, ale po dziesięciu dniach wszystko ustało. Dalsze mieszanie nic nie dawało. Przelałam płyn do butelek, a do jabłek wkroiłam dwie dość kwaśne pomarańcze i pół cytryny (bez skórek). Dolałam wody i dosypałam cukru (tyle, by mieszanina była słodka). Słój nakryłam kawałkiem tkaniny i pozostaje mi czekać na to, co wyjdzie z tych zabiegów. Tymczasem w kuchni pachnie winkiem :)
Przy okazji ten mój ocet przydał się dla celów zdrowotnych. W wyniku upadku miałam silnie stłuczoną nogę. Żel na obrzęki niewiele pomógł, zrobiłam więc sobie okłady. Kawałek tkaniny odpowiedniej wielkości nasączyłam octem i na 30 minut przyłożyłam na newralgiczne miejsca. Już po pierwszym okładzie zeszła największa opuchlizna i mam wrażenie, że dzięki temu nie powiększały się sińce. Po czasie okazało się, iż octowe okłady bardzo dobrze zrobiły skórze podudzia. Stosując je ograniczyłam bowiem kontakt z żelem przeznaczonym między innymi do leczenia obrzęków, stłuczeń, itp. Żel wywołał u mnie bardzo brzydkie podrażnienie, wymagające pilnej pomocy dermatologa. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Rada: czytać dokładnie ostrzeżenia zawarte w ulotkach leków.
Po czterech tygodniach część "octu" rzeczywiście pachniała octem. |
Szkoda było wyrzucić jabłka, wykorzystałam je do kolejnego octu. |
Mieszam wszystko dwa razy dziennie. Pulpa jest zbita i sucha na powierzchni. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz