Zrównoważony rozwój to nie żadna fanaberia, to konieczność. Mamy wpływ na świat, w którym żyjemy, ale też na to, jaki świat zastaną następne pokolenia i czy będą miały możliwość to swoje przyszłe życie realizować. Nie możemy zdegradować Ziemi. Nawet niewielkie zmiany mają tu sens. Takie zwyczajne, a nie ekstrawaganckie czy dziwaczne. Dotyczy to także minimalizowania ilości odpadów, śmieci.
My, jak wielu, na co dzień oszczędzamy energię elektryczną, gaz, ciepło, wodę, staramy się niczego nie marnować, dbamy o zdrowie, o kontakt z naturą i harmonijne z nią współżycie. Wśród naszych wręcz banalnych działań, są i takie, które stosuje zapewne większość zwyczajnych ludzi, np.:
- Kupujemy tylko tyle produktów żywnościowych, ile potrzebujemy. Planujemy zapasy.
- Nie kupujemy żywności przetworzonej. Jeśli już, to przetworzonej w niewielkim stopniu.
- Nie kupujemy żywności gotowej, w opakowaniach przygotowanych do podgrzania.
- Kupujemy lokalnie, od lokalnych producentów, jeśli to jest możliwe.
- Kupujemy warzywa "gorszej jakości" - krzywe, małe, niewydarzone, itp.
- Jeśli nie jest to konieczne, nie obieramy i nie wyrzucamy skórek warzyw.
- Wykorzystujemy skórki owoców, te które musieliśmy zdjąć (do kompotu i innych napojów, jako suszona przyprawa, do mięs, jako pachnidełko w pomieszczeniach lub do zmywarki itp.). Gniazda nasienne jabłek to baza kompotu, nie potrzeba ich wiele.
- Nie układam szczegółowych jadłospisów. Jemy sezonowo. To, co akurat można kupić. Preferujemy proste jedzenie, tradycyjną kuchnię, regionalne potrawy (nie tylko).
- Nie gonimy za promocjami, ale kupowanie taniej ma sens. To dobra forma oszczędzania i też z niej korzystamy.
- Niektóre produkty kupujemy w większej ilości, np. papier toaletowy. Łatwo go przechować, a nie trzeba co tydzień jechać do sklepu.
- Na posiłki przygotowujemy tylko tyle, ile zjemy. Już wiemy, ile to jest. Staramy się nie jeść ponad miarę.
- Nie wyrzucamy jedzenia.
- Najczęściej gotujemy na kilka dni. Zupy czy mięso łatwo przechować i odgrzać (tradycyjnie, na parze lub w mikrofalówce). Dzięki temu zużywamy mniej produktów, oszczędzamy wodę, gaz, energię elektryczną. Nie tracimy czasu na długie przygotowywanie posiłków. Wracając do domu z dowolnie długiego wyjazdu zawsze mamy coś do szybkiego podania. Często przyrządzamy dania jednogarnkowe.
- Pieczemy chleb. Część bochenków zamrażamy. Mamy pomysł na ewentualne resztki (grzanki, tarta bułka, zapiekanki, zupa, itp.), na razie chleb zjadamy do końca.
- Gotujemy w domu, nie stołujemy się w restauracjach. Bo domowe jedzenie jest najsmaczniejsze, najzdrowsze i najtańsze.
- Podstawową metodą konserwowania zapasów jest u nas zamrażanie, suszenie, pasteryzacja / sterylizacja, wędzenie, kiszenie.
- Do bieżącego przechowywania żywności, do jej schładzania, wykorzystujemy odpowiedni sprzęt, a zimą również balkon.
- Stosujemy także pakowanie próżniowe w specjalnych woreczkach.
- Robimy przetwory z warzyw i owoców oraz domowe wędliny (z szynkowaru, wędzone w garnku, parzone, dojrzewające). Nie jest tego wiele ze względu na brak miejsca do przechowywania, robimy to sporadycznie, ale nam wystarcza.
- Robię domowy twaróg, ser, jogurt.
- Na wędrówki zabieramy do plecaka prowiant, wodę, herbatę w termosie. Jednym słowem - nosimy swoje. Zdrowo i oszczędnie.
- Na długie samochodowe trasy przygotowujemy termos obiadowy (można zjeść ciepły posiłek na postoju). Oszczędzamy w ten sposób, jesteśmy samowystarczalni.
- Rolety okienne zimą opuszczamy na noc (zatrzymują ciepło), latem są opuszczone w ciągu dnia (od nasłonecznionej strony).
- W całym mieszkaniu w sezonie grzewczym zmniejszamy temperaturę na noc.
- Nie używamy odświeżaczy powietrza i innych tego typu produktów. Nawet naturalne olejki mogą być źródłem alergenów, chcemy ich unikać gdzie się da. Mieszkanie jak dawniej po prostu codziennie wietrzymy. Od wiosny do późnej jesieni na balkonie pachną zioła i inne rośliny, które nas nie uczulają.
- Zrezygnowałam z używania płynów do płukania tkanin i, co ciekawe, przez długi czas nic się nie elektryzowało. Ale też do minimum ograniczyliśmy w domu ilość przedmiotów z plastiku i innych sztucznych tworzyw. Niestety, od niedawna znów są problemy z elektrycznością statyczną i iskrzeniem w nieoczekiwanych miejscach. Być może trzeba się będzie przeprosić z chemią i wlewać te płyny do prania. Jako przyczynę problemów wskazałabym suszarkę do włosów lub szampon (dla dzieci).
- Ograniczyłam makijaż do niezbędnego minimum (mniej chemii na twarzy). Obserwuję jednak, że skóra odzwyczajona od kosmetyków reaguje nadwrażliwością na kremy, tusze, itp. Coś za coś...
- Do mycia ciała kupujemy mydła marsylskie - naturalne, zdrowe, bardzo wydajne, biodegradowalne. Używamy też delikatnych mydeł i szamponów dla dzieci.
- W sezonie grzewczym stosujemy „szybkie wietrzenie” mieszkania przy zakręconych kaloryferach, jeśli jakość powietrza na to pozwala. Bo zdarza się nagminnie, że normy zapylenia przekroczone są 1600 i więcej razy. Nasze miasto jest pod tym względem jednym z najgorszych w Europie. Latem okna są otwarte cały dzień.
- W łazienkowych i kuchennych bateriach zamontowaliśmy perlatory, dodatkowo zmniejszają zużycie wody.
- Podczas mycia zębów zakręcamy wodę.
- Nie myjemy pojedynczych kubków, łyżeczek itp. pod bieżącą wodą. Myjemy w zmywarce, gdy jest pełna.
- Do prania przygotowujemy maksymalny wsad, zbieramy rzeczy.
- Całe lata zbierałam stare kredki drewniane i świecowe, połamane pastele (dzieci bez problemów je wykorzystywały). Zbierałam także czyste kartki ze starych zeszytów (do rysowania, na notatki podręczne). Teraz z tych zapasów korzystają najmłodsi krewni.
- Płyn do naczyń i mleczko do szorowania wlewam do małych szklanych dozowników (mniejsze zużycie).
- Do mycia okien używam resztek zwykłego szamponu, który wlewam do ciepłej wody. Nie robią się smugi, z ram brud ładnie schodzi.
- Nie wyrzucamy starych sprzętów, mebli itp. jeśli są w dobrym stanie, jeśli działają. Niektóre przedmioty mają blisko 40 lat i są niemal jak nowe (np. elektryczny młynek do kawy). Sami prawie wszystko naprawiamy, odnawiamy, przerabiamy.
- Folię bąbelkową z przesyłek pocztowych, tekturę falistą czy arkusze papieru pakowego zużywamy na przykład do osłonięcia roślin doniczkowych na balkonie (na zimę).
- Na zakupy zabieramy ze sobą materiałowe siatki, ale już z pobliskiego sklepu pakunki nosimy w plecakach. I gorąco ten sposób polecam.
- Od pewnego czasu kupujemy głównie słowniki, encyklopedie, poradniki, albumy, przewodniki itp. Domowa biblioteczka rozrosła się ogromnie przez lata i stało się koniecznością, by z czegoś zrezygnować. Takie ograniczenia mogą dziwić, ale nie mamy dość pomieszczeń, by móc bez końca powiększać zbiory. Część książek podarowałam miejskiej bibliotece (literatura fachowa), lektury szkolne oddaliśmy krewnym.
- W zasadzie nie kupujemy codziennych gazet, kolorowej prasy, itp. To ogromna oszczędność pieniędzy. Nie zaśmiecamy otoczenia makulaturą, która w domu też nie jest nam potrzebna. Jeśli jednak skuszę się na jakieś czasopismo z górnej półki, po przeczytaniu przekazuję je komuś innemu do przejrzenia.
- Segregujemy odpady. Mamy bardzo mało miejsca, dlatego odpady zmieszane i bio chowamy w szafce pod zlewozmywakiem, a papier, tworzywa / metale i szkło zbieramy w szafce na buty, w kolorowych workach (żółty, niebieski, zielony). Przeznaczyliśmy na to jedną z uchylnych półek. Sprawdza się znakomicie.
- Pijemy wodę z kranu, nie kupujemy mineralnej w plastikowych butelkach. Wodę gazowaną robimy sami specjalnym urządzeniem. W miarę tanio i smacznie.
- Nie kupujemy żadnych wód smakowych, soków, syropów itp. Wodę aromatyzujemy ziołami, owocami. Soki, syropy, dżemy, marmoladki itp. mamy domowe, własnej roboty.
- Nie używamy jednorazowych słomek, kubków, sztućców, talerzyków, itp.
- Rezygnujemy z plastiku, gdzie się da.
- Ograniczamy spożycie mięsa, całkowicie nie chcemy z niego rezygnować.
- Nasze dwa balkony zawsze były pełne kwiatów. Od jakiegoś czasu ograniczam kwiaty na rzecz roślin zimozielonych i użytkowych.
- Zrównoważona mobilność to między innymi rezygnacja z własnego samochodu na rzecz transportu publicznego. Tego akurat nie udało nam się jeszcze wdrożyć na 100%, ale za to często jeździmy własnymi rowerami, korzystamy ze ścieżek rowerowych, których w naszym mieście jest sporo. Chodzimy też pieszo, gdzie się da (do sklepów, do centrum miasta). A zimą wędrujemy po okolicznych lasach i łąkach na nartach śladowych, jeśli tylko śnieg dopisuje.
Poniżej kilka zdjęć ilustrujących domowe przetwórstwo, przechowywanie, organizację zakupów, zieloną strefę na balkonie itp. Balkony zmieniają się z czasem, a wraz ze zmianami pojawiają się nowe pomysły, nowe rośliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz