Jogurt da się zrobić różnymi sposobami. Zakwaszone mleko można przelać do termosu, przykryć kocem i zostawić w spokoju na kilka godzin. Można wykorzystać zwykłą suszarkę do grzybów (warzyw, owoców). Wielkość słoiczków z mlekiem dobieramy do ilości miejsca na tacce. Sprawdza się też kąpiel wodna – do garnka z wodą wstawia się słój lub garnek z mlekiem i całość podgrzewa. Pozwala to lepiej kontrolować temperaturę, która dzięki temu nie skacze gwałtownie. Uzyskany jogurt ma konsystencję taką, jaką chcemy. Po odsączeniu serwatki otrzymamy gęsty jogurt grecki, a nawet wyśmienity serek jogurtowy, który od razu nadaje się na kanapki. Produkt końcowy zależy od czasu odsączania.
Moim zdaniem najlepiej sprawdza się jednak jogurtownica. Ustawiamy parametry pracy urządzenia i na kilka / kilkanaście godzin zapominamy o wszystkim. Zastanawiałam się czy taki gadżet jest mi rzeczywiście potrzebny. Bo to przecież zakup zupełnie nie w duchu zero waste. Kolejna rzecz, w dodatku plastik... Kupiłam i nie żałuję. Jogurt okazał się o niebo lepszy niż robiony wspomnianymi wcześniej metodami, serek wręcz nas zachwycił. Najbardziej podoba mi się to, że dla dowolnej kultury bakteryjnej mogę ustawić odpowiednią dla niej temperaturę, a urządzenie cały czas ją podtrzymuje. Lubimy kwaskową nutę w jogurcie i w serku, dlatego długo kwaszę mleko. Trwa to 10-12 godzin, choć jogurt zaczyna gęstnieć już po pięciu godzinach i wystarczy go schłodzić, by nadawał się na przykład do zrobienia jakiegoś mlecznego napoju.
W sprzedaży były jogurtownice z dużym pojemnikiem (pojemność 1-1,5 l) i kilka modeli z małymi słoiczkami. Robię koktajle, serek – uznałam, że im więcej mleka w naczyniu, tym lepiej. Będzie mniej roboty z przelewaniem i mniej mycia. Ale komuś może bardziej odpowiadać mała porcja w małym słoiczku, taka akurat na śniadanie dla jednej osoby.
Moim zdaniem najlepiej sprawdza się jednak jogurtownica. Ustawiamy parametry pracy urządzenia i na kilka / kilkanaście godzin zapominamy o wszystkim. Zastanawiałam się czy taki gadżet jest mi rzeczywiście potrzebny. Bo to przecież zakup zupełnie nie w duchu zero waste. Kolejna rzecz, w dodatku plastik... Kupiłam i nie żałuję. Jogurt okazał się o niebo lepszy niż robiony wspomnianymi wcześniej metodami, serek wręcz nas zachwycił. Najbardziej podoba mi się to, że dla dowolnej kultury bakteryjnej mogę ustawić odpowiednią dla niej temperaturę, a urządzenie cały czas ją podtrzymuje. Lubimy kwaskową nutę w jogurcie i w serku, dlatego długo kwaszę mleko. Trwa to 10-12 godzin, choć jogurt zaczyna gęstnieć już po pięciu godzinach i wystarczy go schłodzić, by nadawał się na przykład do zrobienia jakiegoś mlecznego napoju.
W sprzedaży były jogurtownice z dużym pojemnikiem (pojemność 1-1,5 l) i kilka modeli z małymi słoiczkami. Robię koktajle, serek – uznałam, że im więcej mleka w naczyniu, tym lepiej. Będzie mniej roboty z przelewaniem i mniej mycia. Ale komuś może bardziej odpowiadać mała porcja w małym słoiczku, taka akurat na śniadanie dla jednej osoby.
Moja jogurtownica ma dwa pojemniki i sitko do odsączania serwatki. Sitko przydaje się, gdy chcemy mieć jogurt bardzo gęsty, taki typu greckiego. Nie jest niezbędne, równie dobrze można osuszać jogurt na dowolnym sitku wyłożonym gazą, tetrową tkaniną itp. Bardzo odpowiada mi pojemność jogurtownicy, jednorazowo mogę do niej wlać 1,5 l mleka. Ta ilość nie zmieści się w sitku, wlewam do niego jogurt etapami, gdy częściowo opadnie. Wolałabym coś o jeszcze większej pojemności, około 6 l (do warzenia sera). Wśród sprzętu AGD jedynie multicooker ma tak dużą misę. Problem w tym, że rzadko w którym można ustawić niską temperaturę (30-35°C). Najczęściej tego typu urządzenia oferują mnóstwo stałych programów, zupełnie mi niepotrzebnych. Przy czym program "jogurt" też nie pozwala zmieniać niczego.
Jogurtownica jest zaprogramowana na 8 godzin pracy i podtrzymywanie temperatury 42°C. W dowolnej chwili można zmienić te dwa ustawienia. Ja uwzględniam optymalne temperatury dla kultury bakteryjnej, którą akurat posiadam. Bo jedne bakterie rozwijają się lepiej w niższych temperaturach, inne potrzebują więcej ciepła. Wydaje się, że czas ukwaszania mleka to maksymalnie 12 godzin, chyba że chcemy mieć mleko bardzo kwaśne. Moje uwagi odnoszą się do mleka pełnotłustego, świeżego (tak pisze), kupionego w sklepie, butelkowanego, najczęściej to mleko „Łaciate”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz