Kupiliśmy dwa kawałki boczku, nie zanotowałam ich wagi. Przeznaczyliśmy go w całości do wędzenia, u nas to wędzenie w garnku (wędzarnia w garnku Browin). Wzięliśmy tym razem zrębki czereśni. Smak gotowej wędzonki bardzo nam odpowiada, czereśniowa nuta jest wyraźnie wyczuwalna.
Kolejne czynności:
Boczek pokroić na mniejsze kawałki.
Peklować na sucho, to znaczy natrzeć go peklosolą w proporcji 16 g / 1 kg mięsa.
Ciasno ułożyć w pudełku z pokrywką, zamknąć.
Odstawić na 4 dni do lodówki.
Po tym czasie kawałki boczku powiesić na czymś i dobrze osuszyć. Wykorzystujemy do tego celu nawiew z domowego wentylatora.
Wędzenie:
Zawiesić mięso w garnku tak, by się kawałki nie stykały ze sobą.
Na tackę nasypać około 1,5 garści zrębków.
Zamknąć garnek i zapalić gaz (najmniejszy palnik). Zostawić otwarty koniec wężyka odprowadzającego dym. Do chwili, aż zacznie się dobrze dymić. Dzięki temu temperatura nie będzie tak szybko rosła, nie wytworzy się para, mięso się nie zaparzy. Poprzez to otwieranie / zamykanie końcówki można więc temperaturę w jakimś stopniu kontrolować. Wędzić 1 godzinę.
W tym czasie:
Gdy temperatura wzrosła do 80-90° C, mąż wyłączył gaz.
W ciągu 10-15 minut temperatura spadała, zbliżając się do 50° C. Gaz znów trzeba było włączyć. I tak 3-4 razy.
Łączny czas wędzenia w dużej mierze zależy od jakości boczku. Wędząc w niższej temperaturze, boczek będzie bardziej surowy. Poprzednio mięso było inne i musieliśmy wędzić dłużej.
Po wędzeniu boczek schładzaliśmy w lodówce. Jest bardzo smaczny, aromatyczny, miękki. Super! Boczek można zamrozić. My najczęściej pakujemy go próżniowo i przechowujemy w specjalnej szufladzie lodówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz