czwartek, 26 maja 2022

Pomidory ze świeżych nasion

Wyjęłam nasiona z połowy pomidora malinowego kupionego w sklepie. Posadziłam je w niskim, płaskim pudełku, zakryłam cienką warstwą ziemi i podlałam. Po jakimś czasie pokazały się delikatne roślinki. Czekałam, aż każda będzie miała minimum cztery listki, wtedy przesadziłam je do niewielkich doniczek o średnicy 8-10 cm (wielodoniczki i pojedyncze cienkie doniczki po sadzonkach kwiatów). W ciepłe dni pomidorki wystawiam na balkon, na noc zabieram je do domu. Nie wiem, co z tego wyrośnie i kiedy. W połowie maja już powinnam, zdaje się, sadzić rośliny na docelowe miejsce. Zbyt późno wzięłam się za to wszystko, ale tak to jest, gdy człowiek się na czymś nie zna. A na uprawie warzyw nie znam się zupełnie. Nie wiedziałam też, że łodyga pomidora ukorzenia się na całej długości i dlatego ponad ziemią powinny zostać tylko listki. Roślina jest dzięki temu silniejsza. Pomidory malinowe potrzebują poza tym czasu, więc nie wiadomo kiedy nastąpi ich degustacja, jeśli jakieś się pojawią.

Po dwóch miesiącach: Z tych malusieńkich roślinek wyrosły prawdziwe krzaczyska, właśnie zaczynają się pojawiać kwiaty. W przyszłym roku posadzimy niższe pomidory, bo te zajęły cały balkon, na nic już nie ma tam miejsca. Teraz czekamy na owoce. 

Po trzech miesiącach: Rośliny mają już ponad dwa metry wysokości. Pomidory są jeszcze zielone, potrzebują więcej słońca, które na naszych balkonach jest dopiero po południu. 





Dwa miesiące później.







07.09.2022: Pomidory nie miały już wystarczająco dużo słońca na balkonach, zimne noce też nie sprzyjały dojrzewaniu. Obcięłam wszystkie pozostawiając fragmenty gałązek. Trzymam to, co zebrałam w koszyczkach wraz z jabłkami, przykryte ścierką. Mam nadzieję, że to pomoże i owoce się zaczerwienią. Czy się opłacało? Pomidorków było całkiem sporo, znaczna część dopiero się zawiązała. Przy ogławianiu krzaków spisałam te maleństwa na straty, bo i tak nie miały szans urosnąć, było już za późno. Odrębną sprawą jest kwestia podlewania. W bloku to naprawdę drogie wyzwanie. Likwidując uprawę stwierdziliśmy, że pomimo codziennego dostarczania roślinom wody i tak bryła korzeniowa była sucha. O dziwo, lepiej to wyglądało w małych pojemnikach. Nie pomógł ani keramzyt, ani perlit, ani kora na powierzchni ziemi. Najważniejsze, że czegoś się przy tej uprawie nauczyliśmy, może w przyszłym roku znów spróbujemy. 


Te dojrzałe mają rewelacyjny smak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz