Przypadkowo trafiłam na przepis na jagodzianki TUTAJ. Zachwytom w komentarzach nie było końca, co mnie trochę zmotywowało do działania. Dużą pomocą jest filmik, przede wszystkim dobrze ilustruje etap sklejania bułeczek. Jagód nie dawałam aż tak dużo jak Rozkoszny, bałam się, że ciasto się porwie. Mimo to jagodowy smak wypełnia każdy ugryziony kęs. Kruszonki sporo mi zostało, jest wspaniała świeżo po upieczeniu. Tajemny składnik ciasta to śmietana, daje ciastu wyjątkową elastyczność, ale nie dodawać jej zbyt dużo. Robi się wszystko etapami: wieczorem ciasto (chwila) i rano resztę. Można zacząć rano i skończyć wieczorem.
Etap 1.: Ciasto
składniki SUCHE (od razu do misy maszyny):
260 g mąki pszennej, najlepiej typ 650 (2 miarki do produktów sypkich)
+ ¼ szklanki (50 g) cukru
+ 5 g drożdży suszonych instant
+ ¼ łyżeczki soli
składniki MOKRE:
80 g masła – stopić, lekko wystudzić
+ ¼ szklanki (60 ml) mleka (dodać do stopionego masła – wystudzić )
+ 1 łyżka czubata kwaśnej śmietany 12% lub 18% (dodać już do misy po połączeniu wszystkiego)
+ 1 jajko, roztrzepane
Połączyć składniki suche i mokre (maszyna, 10 minut wyrabiania, hak, najniższe obroty). Ciasto wychodzi jednolite, miękkie i bardzo elastyczne. Miskę przykryć folią spożywczą, wstawić do lodówki na całą noc.
………………………
Etap 2.: Porcjowanie - nadziewanie – sklejanie – glazurowanie – kruszonka – pieczenie
Ciasto wyjąć z lodówki, zagnieść krótko, zważyć. Podzielić na 9 jednakowych części, uformować je w kulki. Na chwilę przykryć ścierką.
Przygotować NADZIENIE:
400 – 700 g jagód (ja chyba nie dałam nawet 400 g)
+ 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
+ 4 łyżki cukru waniliowego (lub więcej, nadzienie jest dość kwaśne)
Wymieszać delikatnie, krótko. I od razu wrócić do robienia bułeczek, bo sok może popłynąć z jagód.
Blat podsypać mąką. Każdą kulkę ciasta spłaszczyć i rozciągać palcami tak, by uzyskać koło o średnicy 13 cm. Można rozwałkować. Ta strona placuszków, na którą będziemy sypać jagody nie może być zbyt mączna, bo się brzegi nie skleją. Wygodnie jest zrobić od razu 9 placuszków i wszystkie później nadziewać owocami.
Każdy placuszek kolejno nałożyć na miseczkę mniej więcej podobnej wielkości, wepchnąć go do dna, ewentualnie trochę jeszcze rozciągnąć palcami. Nie za dużo, bo ciasto i tak jest już cienkie.
Nałożyć 2,5-4 łyżek jagód. Ja dałam tylko 2,5 (czubatych) i tyle też wystarczy. Jagody lekko ugnieść. Autor przepisu nałożył dużo, dużo więcej. W przekroju jagodzianki wyglądały jak pierogi z mnóstwem farszu.
Skleić jagodzianki. Założyć jeden brzeg ciasta na drugi, przeciwległy (zachodzą płasko na siebie). Lekko docisnąć. Teraz pociągnąć do środka ciasto z boku, docisnąć je lekko do bułeczki (jakby boki zakładać na bułeczkę). Tak samo zrobić z drugim bokiem. Następnie szczypiąc ciasto palcami wzdłuż jagodzianki utworzyć "zaszczypany" szew na całej jej długości (przez środek). Każdy najmniejszy otwór trzeba zlepić. Najlepiej to zobaczyć na filmiku, czynność jest bardzo prosta. Nie naciągać zbytnio ciasta, porwie się.
Bułeczki zostawić wydłużone lub delikatnie je uformować, by były okrągłe. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, sklejeniem pod spód. Przykryć ścierką i odstawić na 1-2 godziny do wyrośnięcia. Wyrośnięte bułeczki powinny być podobno wyraźnie napuszone. U mnie trochę wyrosły, ale były raczej lekko obeschnięte. W piecu rosły normalnie.
W tym czasie przygotować glazurę i kruszonkę.
GLAZURA
1 jajko + 1 łyżka mleka – roztrzepać
KRUSZONKA
100 g mąki pszennej
Sól, szczypta
50 g cukru
50 g zimnego masła
Mąka + sól + cukier + masło z lodówki, pokrojone w kostkę – wcierać masło do mąki, kruszonka ma być sypka.
Wyrośnięte bułeczki glazurować, to znaczy posmarować mieszaniną jajka i mleka. Robić to delikatnie.
Następnie na powierzchnię bułeczek nasypać kruszonkę. Im więcej, tym lepiej. Można ewentualnie dosypać jeszcze gruby cukier, bo nadzienie nie jest słodkie.
Wstawić blachę do nagrzanego pieca. Piec 20-25 minut w temperaturze 200° C, grzanie góra – dół, do ładnego zrumienienia.
Wystudzone bułeczki można zamrozić lub jeść świeże.
Wrażenia po upieczeniu:
Jagodzianki są najlepsze na ciepło, więc nawet następnego dnia je odgrzewam w mikrofalówce. Przeszkadza mi mąka ziemniaczana w nadzieniu, następnym razem z niej zrezygnuję. Wiąże owoce, mimo to wolę je bez takich dodatków. Jagody mnie rozczarowały. Kupiłam na ryneczku, niby świeże, drogie i szału nie ma, nawet smak jest nijaki, a miejscami, co mnie już zdumiewa, wydaje się wręcz chemiczny. Podejrzewam, że to od tych wkładek w pudełkach, by się soki nie wylewały. Jagody trzeba by było samemu uzbierać. Część bułeczek zamroziłam i jest to świetny sposób na ich przechowanie. Rozmrażam je w mikrofalówce i lekko podgrzewam przed podaniem. Oprószone cukrem pudrem są pyszne. Nie wiem czy te jagodzianki będę jeszcze kiedyś piekła, może z innym nadzieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz