Dostaliśmy od znajomych wielką torbę jabłek ze starej jabłoni, takich już prawie nie ma. Pachniały cudnie, smakowały wyśmienicie, niestety nie wyglądały najlepiej. Miały mnóstwo plam, były poobijane. Przerobiłam je w duchu zero waste. Najładniejsze zostawiliśmy do zjedzenia, trochę wezmę do ciasta. Resztę przeznaczyłam do suszenia, do smażenia (na mus) i na resztkowy kompot. „Resztkowy”, bo ugotowany z resztek.
Jabłka trzeba było obrać, ponieważ nie wiedziałam co to były za plamy, ale na pewno nie była to pleśń. Podobno to charakterystyczne dla takich starych odmian, ze starych drzew. Zostawiłam tylko zdrowe fragmenty skórek i gniazda nasienne. Zagotowałam je w osłodzonej wodzie, dodałam jeszcze kilka goździków. Kompot wyszedł bardzo esencjonalny, bardzo smaczny. Wystarczyło odcedzić płyn i gotowe. Resztki po ugotowaniu oczywiście się wyrzuca. Można też te skórki wysuszyć, da się z nich później zrobić smaczny napój, coś jak owocowa herbatka.
Do suszenia pokroiłam jabłka w dość cienkie cząstki. Można suszyć w piekarniku czy w specjalnej suszarce, ja chciałam wykorzystać beztłuszczową frytkownicę. Mąż się uparł na suszarkę, jednak po jakimś czasie przełożyłam to do air fryera, by było szybciej. Urządzenie spisywało się doskonale, choć wymagało doglądania co jakiś czas, ja przynajmniej wolę mieć to na oku. Udało mi się wysuszyć jabłka w ciągu jednego popołudnia, może zajęło mi to trzy godziny.
Suszyłam w trzech różnych temperaturach, zawsze w cyklach po 15 minut, po których wyjmowałam szufladę i obracałam owoce. Co jakiś czas robiłam przerwę, by frytkownica trochę ostygła. Poniżej kilka uwag do każdego zakresu.
100° C – bezpieczna temperatura, tu suszenie trwa dłużej, ale znacznie krócej niż w piekarniku, nie mówiąc już o suszarce; cząstki jabłek długo pozostawały sprężyste, na zewnątrz suche, wewnątrz wilgotne, miały jasny kolor; jeśli ma się czas to jest to optymalna temperatura, susz wyjdzie najlepszy;
120° C – też bezpieczna temperatura, cząstki jabłek szybko są przyrumienione, ale się nie przypalają; suszenie wyraźnie przyspiesza;
150° C – cząstki jabłek szybko obsychały, szybko ciemniały, najcieńsze były nazbyt przesuszone; w tej temperaturze można krótko suszyć, ale dalej trzeba ją obniżyć.
Do przesmażenia było około 8-10 l jabłek, tak wnioskuję po objętości garnka. Na powierzchni jabłek położyłam sitko z goździkami, kardamonem i kawałkiem laski cynamonu. Chodziło o to, by aromat przypraw przeszedł do musu, ale by się w nim nie utopiły. Na tę sporą ilość jabłek dodałam około 500 g cukru i więcej nie potrzeba. Otrzymałam niepełne 4 l bardzo smacznego musu. Słoiki dla bezpieczeństwa pasteryzowałam przez 10 minut. Mus zostawiłam na zimę do ciasta, Wystarczy go później lekko zagęścić, na przykład tartą bułką. Nadaje się też oczywiście do naleśników, racuchów czy do rozcieńczenia wodą (na sok). By mus nie ciemniał można dodać do niego sok wyciśnięty z cytryny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz